29 grudnia na tory wyjedzie pierwszy z oczekiwanych pociągów typu Dart wyposażonych w klimatyzację, przedział barowy i inne udogodnienia. Do Lublina dotrze we wtorek po godz. 19, w środę przed 6 rano wyruszy do stolicy. I tak ma już być codziennie
Miało być nieco inaczej, bo wyjazd Dartów zapowiadano na połowę grudnia i miały zacząć od trasy z Lublina przez Warszawę do Katowic. Pociągi są później, a trasa jest krótsza. Wszystko przez przeciągające się dostawy Dartów, których kolej zamówiła dwadzieścia, a na razie tylko pięć przeszło odbiory. – Mając pięć jednostek musimy zacząć od krótszej trasy – wyjaśnia Beata Czemerajda z PKP Intercity.
To dlatego nowoczesnym pociągiem będziemy mogli na razie podróżować tylko do Warszawy i z powrotem. Później Darty mają przejmować następne połączenia. Kiedy? – W kolejnych tygodniach – mówi ogólnikowo Czemerajda. Ten pierwszy wyruszy ze stolicy we wtorek, 29 grudnia, o godz. 16.50, a w Lublinie będzie na godz. 19.03. A do stolicy wyjedzie po raz pierwszy w środę o godz. 5.56, w Warszawie Centralnej będzie na 8.15, a kurs skończy na Dworcu Wschodnim o 8.34.
W tych godzinach pociąg ma kursować codziennie i zastąpi tradycyjny skład wagonowy. Ceny biletów będą takie same, ale komfort podróży zdecydowanie większy. Wśród udogodnień klimatyzacja, strefa do przewozu rowerów, toalety z przewijakiem, gniazdka elektryczne przy każdym fotelu, przyciski do przywoływania obsługi, czy też wydzielona strefa barowa.
Docelowo z Lublina wyjeżdżać ma pięć takich składów dziennie, wszystkie dowiozą nas do stolicy, przy czym trzy skończą tam trasę, jeden pojedzie dalej do Katowic, a jeden do Wrocławia. Problem w tym, że aby wyjechać w trasę pociągi muszą być najpierw przekazane przewoźnikowi i pomyślnie przejść odbiory.
Takie dostawy powinny się zakończyć jeszcze w tym roku, by spółka PKP Intercity nie musiała oddawać części unijnej dotacji na zakup pociągów. To, że Darty będą na czas nie jest wcale pewne, ale przewoźnik zabezpieczył się przed skutkami utraty dotacji podpisując stosowne porozumienie z producentem, bydgoską fabryką Pesa. Porozumienie przewiduje, że to Pesa poniesie konsekwencje utraty dotacji przez przewoźnika. W jaki sposób? Za każdy dostarczony pociąg dostanie zapłatę pomniejszoną o wartość odebranej dotacji. – Za każdy taki pociąg zapłacimy 30 proc. ceny – mówi Czemerajda.