Zakończył się proces w sprawie zabójstwa 27-latka w centrum Lublina. Mateusz K. zginął od ciosów nożem. Do tragedii doszło podczas kłótni z przypadkowo spotkanymi w sklepie mężczyznami.
– Zaczęła się gadka o kryminale, o tym, kto ile siedział – wspominał podczas procesu Damian K., kolega zmarłego. On sam również został ranny w bójce.
Doszło do niej pod koniec lutego ubiegłego roku przed sklepem spożywczym przy ul. Narutowicza. Mateusz K. i jego koledzy robili tam zakupy. Rozmawiali z ekspedientką. W pewnej chwili do sklepu weszli Kamil K. i Włodzimierz P. – obecni oskarżeni. Pierwszy z nich miał do pretensje do siedzących w sklepie mężczyzn, że blokują przejście – wynika z akt sprawy. Włodzimierz P. miał chwalić się, że ma firmę ochroniarską, a Kamil jest jego „największym zabijaką”.
Po sprzeczce oskarżeni wyszli przed sklep. Po chwili pojawił się tam Mateusz K. z kolegami. Zaczęła się kolejna kłótnia. Szybko doszło do bójki. Mateusz K. i jeden z jego kolegów przewrócili i kopali Kamila K. Włodzimierz P. próbował rozdzielić walczących.
Kiedy na chwilę sytuacja się uspokoiła, Kamil K. ruszył w kierunku grupy mężczyzn. Kilka sekund później miał sięgnąć po nóż. Zadał Mateuszowi cztery szybkie ciosy w klatkę piersiową – wynika z akt sprawy.
– Broniłem się – tłumaczył w sądzie 31-latek. – Byłem na ziemi, kopali mnie. Potem drugi raz. Jak wstałem, to znowu do mnie startowali. Myślałem, że będzie powtórka.
Matka zmarłego przyznała w śledztwie, że po alkoholu jej syn był agresywny. – Lubił się bić i robił to bardzo dobrze – oceniła kobieta. – Potrafił się bronić nawet przed ludźmi z nożem. Jak miał z kimś problem, to mówił „chodź na solo”.
Ranny Mateusz zmarł na miejscu zdarzenia. Nożownik i jego kolega uciekli. Policyjny pies doprowadził kryminalnych do mieszkania Włodzimierza P. Mężczyzna usłyszał później zarzuty dotyczące ukrywania kolegi. Sprawę rozstrzygnie Sąd Okręgowy w Lublinie.
Wyrok zostanie ogłoszony 17 stycznia.