Dziewięcioletni Michał stracił nogę, ale wygrał z gangreną. Dziś uczy się na nowo chodzić i nie przestaje marzyć o kucyku.
- O kulach porusza się z prędkością światła - nie może się nadziwić dr Cezary Skibiński, kierownik Zakładu Rehabilitacji w Dziecięcym Szpitalu Klinicznym w Lublinie. - Dzieci są naprawdę niesamowite.
Michał miał wypadek na początku lutego. - W oborze pracowała maszyna do zgarniania obornika. Chłopiec poślizgnął się. Tryby wciągnęły mu nogę i zmiażdżyły - pani Elżbieta, mama chłopca z ciężkim sercem wraca do tamtych chwil.
Lekarze z Kliniki Chirurgii i Traumatologii DSK przyszyli dziecku nogę. Po kilku dniach wdało się zakażenie. - Bakterie okazały się silniejsze od antybiotyków. Nogę trzeba było amputować - opowiada prof. Jerzy Osemlak, kierownik kliniki. - Aby zapobiec dalszemu rozkładowi tkanek, pacjent wymagał leczenia w komorze hiperbarycznej. Dlatego wysłaliśmy go helikopterem do Wrocławia.
Terapia w takiej komorze polega na dostarczeniu pacjentowi dużej ilości tlenu pod zwiększonym ciśnieniem. W ten sposób można leczyć zatrucia tlenkiem węgla, oparzenia, choroby dekompresyjne u nurków. Ale nie tylko. Komora przyspiesza gojenie ran i tkanek.
- To była taka szklana kula - tłumaczy nam Michał. - Z jednej strony było wejście. Wchodziłem do środka i siedziałem tam codziennie godzinę.
Po dwóch tygodniach seansów w komorze Michał wyzdrowiał i wrócił do domu. Teraz trzeba mu zrobić protezę. W tym celu trwają przymiarki.
- Na razie będzie nosił tymczasową protezę. Musi nauczyć się wszystkich czynności: chodzenia, siadania, upadania - mówi dr Skibiński. - Potem dostanie protezę stałą.
Pani Elżbieta, mama chłopca uśmiecha się. - Kiedy mąż przyniósł po raz pierwszy kule, myśleliśmy, że Michał nie da sobie rady. A on je mocno chwycił i od razu na nich pobiegł. Poradzi sobie z protezą.
Michał jest pogodnym, uśmiechniętym dzieckiem, choć ma za sobą wielkie cierpienie. Kocha zwierzęta. - Konie i krowy. Nie tylko lubię przy nich pomagać. Lubię je dla nich samych - mówi i dodaje, że marzy o kucyku.