Relacje dzieci, po ocenie przez psychologów, nie dawały podstaw do przypisania winy organiście i jego żonie - tak sąd tłumaczy uniewinnienie małżonków S. od molestowania dzieci w żłobku.
- Uniewinnienie zapadło z braku wystarczających dowodów - mówi Barbara du Chateau, rzecznik Sądu Okręgowego w Lublinie. - Relacje dzieci były ogólnikowe.
Kobieta pracowała jako opiekunka w żłobku w Lublinie, a jej mąż społecznie prowadził tam lekcje rytmiki z dziećmi z najstarszej grupy. Prokuraturę zawiadomił ojciec dzieci, który usłyszał od synka niepokojące opowieści o dziwnym zachowaniu swej "cioci”.
Potem okazało się, że podobne wspomnienia ma trójka innych dzieci. Miały dotyczyć również męża opiekunki.
Proces małżonków trwał aż siedem lat. Organista i jego żona wszystkiemu zaprzeczali. Władze kościelne pozwalały organiście przez cały czas pracować w archikatedrze.