Skąpo ubrane panie zachęcają do zakupów w sex shopie. Ten uliczny billboard tak bardzo oburzył miejskiego radnego, że zażądał od prezydenta „wyeliminowania treści demoralizujących”. Ratusz odpowiada krótko: nie możemy ingerować w treść billboardów
Na billboardzie są zdjęcia dwóch pań w czarnych strojach błyszczących niczym z lateksu, tubka „kremu powiększającego” i komunikat, że sklep ma „pewny sposób na erekcję”. Reklama nie jest nowa, bo wczytując się w drobny druk można dostrzec, że promocja skończyła się w ostatnim dniu kwietnia.
Plakat oburzający radnego wisi wśród innych reklam na ślepej ścianie jednej z kamienic przy Narutowicza. Billboardy najlepiej widać z przejścia dla pieszych przez ul. Mościckiego.
– Drogą tą chodzą dzieci do szkoły muzycznej – pisze radny Tomasz Pitucha, szef klubu Prawa i Sprawiedliwości do prezydenta Lublina. Cytuje też list, który dostać miał od mieszkanki prowadzącej tu swoje dziecko do szkoły i skarżącej się, że reklama jest niesmaczna, zdjęcie pornograficzne, a całość naraża dzieci na demoralizację.
– W pełni zgadzam się z problemem poruszonym przez lubelską matkę, że treści reklamy artykułów erotycznych nie powinny w tak nachalny sposób być narzucane w przestrzeni publicznej, do której dostęp mają osoby nieletnie, a zwłaszcza nie powinny być umieszczane w bezpośredniej bliskości szkoły – pisze Pitucha do prezydenta Lublina.
Szef klubu PiS pyta też, czy prezydent zamawiał opinie prawne dotyczące tego „w jaki sposób uniemożliwić eksponowanie treści demoralizujących dzieci i młodzież”. I dodaje, że jeśli takich opinii nie było, to należy je zamówić. Prosi też o „podjęcie skutecznych działań w celu wyeliminowania z miejskiej przestrzeni publicznej treści demoralizujących”.
– Niewiele tu możemy powiedzieć – przyznaje Beata Krzyżanowska, rzecznik prezydenta Lublina. – Prezydent nie ma wyznaczonych przepisami prawa kompetencji do podejmowania jakichkolwiek czynności pozwalających mu ingerować w treści reklamowe.