Nie działa blok operacyjny, szpital nie przyjmuje pacjentów na oddział intensywnej terapii i odwołuje zaplanowane wcześniej zabiegi. W wyniku nocnego pożaru Uniwersytecki Szpital Dziecięcy w Lublinie nie ma zasilania awaryjnego. Nie wiadomo jak długo
Czytaj Dziennik Wschodni bez ograniczeń. Sprawdź naszą ofertę
Pożar w szpitalnej akumulatorowni wybuchł w środę ok. godz. 22. To pomieszczenie na najniższej kondygnacji budynku. Wydobywający się dym zauważył personel szpitala. – Natychmiast zostały uruchomione wszystkie procedury alarmowe – mówi Agnieszka Osińska, rzeczniczka szpitala. – Nie było żadnego zagrożenia życia – zapewnia.
– Nie było wielkiego ognia, ale spore zadymienie – relacjonuje bryg. Michał Badach, rzecznik Komendy Miejskiej PSP. – Na szczęście pożar nie wybuchł w pobliżu oddziałów, więc nie było potrzeby ewakuacji. Strażacy ugasili ogień przy pomocy gaśnic proszkowych. Akcja, w której uczestniczyły cztery zastępy straży pożarnej, trwała około dwóch godzin.
Dyrekcja placówki zdecydowała wczoraj o wstrzymaniu wszystkich operacji. – Nie działa blok operacyjny. Nie ma też awaryjnego zasilania w oddziale intensywnej terapii i w stacji dializ – wylicza Osińska. – Działa natomiast nasz oddział przeszczepowy.
Szpital zapewnia, że wszyscy pacjenci są bezpieczni. – Są podłączeni pod urządzenia – mówi Osińska. – Jednak w związku z tym, że nie działają dodatkowe źródła zasilania, nie mogą być przeprowadzane zabiegi operacyjne. Pacjenci w stanie zagrożenia życia będą kierowani do innych jednostek. Rozmawiamy ze szpitalami w Puławach, Radomiu, SPSK4 w Lublinie i z Centrum Zdrowia Dziecka. – W razie potrzeby udostępnimy salę operacyjną lekarzom ze szpitala dziecięcego – potwierdza Marta Podgórska z SPSK4.
Szpital odwołuje też planowane przyjęcia na zabiegi operacyjne. Sytuacja dotyczy przede wszystkim oddziałów chirurgii, ortopedii, intensywnej terapii i otolaryngologii. – Podobnie na SOR-ze, pacjenci wymagający interwencji zabiegowej będą przewożeni do innych placówek – dodaje Osińska.
Nie wiadomo jeszcze jaka była przyczyna wybuchu ognia ani jak duże straty poniósł szpital. Wczoraj rano straż pożarna mówiła o stratach w wysokości nawet 600 tys. zł.
Nie wiadomo też kiedy awarię uda się usunąć. – Nie umiemy powiedzieć kiedy zostanie przywrócone zasilanie awaryjne – rozkłada ręce Osińska.
O sytuacji w USD w Lublinie zostali powiadomieni wojewoda, sztab kryzysowy i pogotowie ratunkowe.
– Wiemy o sytuacji w tym szpitalu i jesteśmy przygotowani. Mamy specjalistyczną karetkę noworodkową, którą możemy przewieźć do innego szpitala nawet najmniejsze dzieci – zapewnia Zdzisław Kulesza, dyrektor Wojewódzkiego Pogotowia Ratunkowego w Lublinie.