(M
We wtorek późnym wieczorem na małą, osiedlową ulicę wjechał patrol policji. Mundurowi zaczęli wywoływać ludzi na zewnątrz i wlepiać mandaty. Za samochody zaparkowane przed... domami.
– Ok. godz. 22.15 przed mój dom podjechał radiowóz z włączonym "kogutem”. Kazali mi zabrać dokumenty i wyjść na zewnątrz. Przerażona wyszłam w piżamie. Zapytali, czy to mój samochód – opowiada Alicja Krawczak, pokazując na auto przed bramą. – Usłyszałam, że jest zaparkowany nieprawidłowo, więc dostaję mandat.
Podobna kara spotkała kilku innych mieszkańców. – Policjanci powoływali się na paragraf, według którego na dwukierunkowej ulicy samochody powinny stać po prawej stronie. A stały po lewej – dodaje Dariusz Bieluszko z ul. Lisa. – Ten paragraf dotyczy tylko dróg o dużym natężeniu ruchu. Tu ruchu nie ma prawie wcale.
– Dzielni policjanci skończyli swoją pracę po godz. 23. Wszyscy musieli przestawić swoje samochody zgodnie z kierunkiem jazdy – mówi jeden z mieszkańców. – Mundurowi tłumaczyli osłupiałym kierowcom, że wcale by ich tu nie było, gdyby nie telefon kogoś z tej ulicy.
Policja potwierdza, że zgłoszenie dostała ok. godz. 20 od jednego z mieszkańców. Patrol był na miejscu przed godz. 21. Zaczęli od pięciu samochodów zaparkowanych na zakręcie. – W takim miejscu stawać nie wolno – podkreśla Andrzej Fijołek z lubelskiej policji. Okazało się, że auta należą do trzech mieszkańców ulicy. Żaden nie zgodził się przyjąć mandatu, więc ich sprawy trafią do sądu.
Policjanci nakazali mężczyznom przestawienie aut. Jeden odmówił. – Ostatecznie ostentacyjnie cofnął o pół metra – dodaje Fijołek. – Policjant pouczył go, że nadal stoi w niewłaściwym miejscu Mężczyzna zjechał więc na drugą stronę ulicy. I znowu stanął nieprawidłowo. Wtedy policjant zaproponował mu mandat.
– Mężczyźni byli zdenerwowani. Od jednego był wyczuwalny alkohol. Zaczęli odgrażać się stojącemu na balkonie sąsiadowi, który powiadomił policję – relacjonuje Fijołek. – W końcu stwierdzili, że skoro oni mają dostać mandat, to dlaczego inni sąsiedzi nie. I wskazali dwóch kolejnych.
– Policjanci nie mieli wyjścia – dodaje Fijołek. – Zaczęli ustalać właścicieli kolejnych dwóch aut zaparkowanych nieprawidłowo. Jeden z właścicieli stał na tarasie, więc poproszono go o zejście. W drugim przypadku wyszła żona z mężem.
To właśnie pani Alicja. – Mandat mandatem. Ale zachowania i arogancji policjantów nie darujemy – podkreśla kobieta. I zapowiada, że napisze na nich skargę. Podobne szykują inni mieszkańcy. – Dzielni policjanci dobijali się do każdego domu. Wyciągnęli z łóżek na ulicę, budząc domowników włącznie z dziećmi – podkreślają.
– Właściwie to powinniśmy być wdzięczni taksówkarzowi i policjantom. Nic tak nie integruje sąsiadów, jak wspólny wróg – dodają z przekąsem.
Interwencja skończyła się na trzech mandatach i sześciu wnioskach do sądu.