Firma ma kłopot z terminowym wypłacaniem pensji - skarżą się pracownicy Zakładów Tytoniowych w Lublinie. Boją się o przyszłość, bo fabryce grozi likwidacja. W czwartek sprawą upadłości ZTL zajął się sąd.
Choroba prezesa nie powstrzymała sądu, który rozpoczął postępowanie i wezwał Imana Emami do złożenia pisemnych wyjaśnień. Zarządca sądowy złożył również raport o sytuacji finansowej spółki. Termin następnej rozprawy wyznaczono na połowę grudnia.
Tymczasem lubelski tytoń jest w coraz gorszej sytuacji finansowej. Długi firmy rosną z miesiąca na miesiąc. Załoga skarży się na nieterminowe wypłacanie pensji.
- Opóźnienia sięgają 10-15 dni - mówi nam jeden z pracowników ZTL. - W tym miesiącu pieniądze powinny dotrzeć na konta w miniony piątek. Nie ma ich do tej pory.
Zakłady nie płacą również składek ZUS. Z naszych ustaleń wynika, że zaległości z tego tytułu mieszczą się w przedziale od 800 tys. zł do 1,2 mln zł. Firma ma również kłopoty z odprowadzaniem zaliczek na podatek dochodowy. Wierzyciele nie komentują sprawy. Tymczasem roszczenia ZUS wpisane do księgi wieczystej zakładu opiewają na kilkaset tysięcy złotych. Wpisy w hipotece z tytułu należności dla fiskusa to ponad 4 mln zł. Do tego można doliczyć należności wobec celników. Pod koniec września cofnęli oni ZTL pozwolenie na prowadzenie składu podatkowego. To oznacza całkowite wstrzymanie produkcji. Jako powód celnicy podali długi w wysokości 12,2 mln zł. Jest jeszcze 4,8 mln zł podatku za papierosy, które wyjechały z firmy zagranicznym transportem i przepadły. Śledztwo w tej sprawie prowadzi prokuratura.