Właściciele działek na Rodzinnym Ogrodzie Działkowym „Podzamcze” od lat zmagają się z problemem saren. Te zadomowiły się na terenie ogródków, niszcząc drzewa i krzewy, a także wyjadając zasiewy oraz nasadzenia. W ostatnich dniach pojawiła się jednak realna szansa na humanitarne usunięcie zwierząt.
– Te sarny to prawdziwe utrapienie. Wyjadają praktycznie wszystko, niszczą rośliny – mówi nam właścicielka jednego z ogródków działkowych. – Ja w końcu za własne pieniądze ogrodziłam swój ogródek tak, że sarny na pewno nie sforsują tego płotu. Ale to są spore koszty, nie każdego stać – dodaje pani Jadwiga.
Zgodnie z regulaminem ROD, ogrodzenia wokół działek nie powinny przekraczać wysokości jednego metra. Jednak zarząd ROD Podzamcze, w ramach ochrony nasadzeń działkowców, zezwolił na stawianie wyższych ogrodzeń. Sęk w tym, że – jak się niejednokrotnie okazywało – nawet ogrodzenie z siatki leśnej na wysokość dwóch metrów nie jest dla saren przeszkodą, gdyż te zwierzęta przy dłuższym rozbiegu pokonują je bez wysiłku.
Problem saren pojawił się kilka lat temu, zanim ROD na lubelskim podzamczu dorobił się szczelniejszego ogrodzenia. Początkowo skala zjawiska nie była duża – było to zaledwie kilka saren. Dziś mówimy o liczbie około 40! Konkretnie są to cztery stada, liczące po około 10 zwierząt.
– Jako Zarząd nie mogliśmy podejmować żadnych działań na własną rękę, bowiem byłoby to niezgodne z prawem – informuje Maria Kaczmarek z biura zarządu ROD Podzamcze. – Kilka razy wysyłaliśmy pisma do Urzędu Miasta, odbywały się wizje lokalne. Otrzymywaliśmy zgodę na odłów saren z akceptacją Głównego Lekarza Weterynarii, ale za każdym razem, gdy wszystko już było formalnie załatwione, okazywało się, że akurat jest okres ochronny lub że nie ma wyznaczonych osób z odpowiednimi uprawnieniami. Innym razem nie było warunków transportowych. Sprawa się przeciągała w nieskończoność – dodaje.
Czas płynął, a problem narastał, wraz z rosnącą dynamicznie populacją saren na terenie ogródków. Nieproszeni faunistyczni goście rozpanoszyli się na Podzamczu jak u siebie. Ich szkodliwa działalność to przede wszystkim obgryzanie roślin uprawnych oraz krzewów i bylin. Tutaj wczesną wiosną najpierw ofiarą padają tulipany, potem młode liście róż, a także warzywa: sałata, fasola, pędy ogórków. Ponoć głodna sarna nie odmawia prawie niczego, z wyjątkiem piwonii, czosnku i pomidorów. Na tym szarogęszenie się zwierzaków się nie kończy. Samce wycierają swoje poroże o młode drzewka i krzewy, niszcząc łyko i doprowadzając rośliny do obumierania. Ewentualnie po prostu je łamią. Ponadto sarny depczą nasadzenia i zasiewy.
Można to traktować z przymrużeniem oka, ale dziko żyjące zwierzęta mogą być też niebezpieczne, szczególnie dla dzieci. – Bywają agresywne, zwłaszcza gdy urodzą im się młode. Żeby chronić potomstwo potrafią nacierać na człowieka czy też na psa – wyjaśnia Maria Kaczmarek.
Ponadto sarny bywają też niebezpieczne… same dla siebie. Zdarza się, że nieporadne młode topią się np. w bagnistej ziemi przy rowkach odwadniających albo spłoszone dorosłe osobniki wbiegają z impetem w ogrodzenie, niejednokrotnie doznając obrażeń.
Czy problem zostanie rozwiązany? Pojawiło się światełko w tunelu. Kilka dni temu odbyła się wizja lokalna z udziałem przedstawicieli ratusza, podczas której uzgodniono cały proces jaki musi się odbyć, by odłów saren stał się skuteczny.
Odłów ma polegać na odizolowaniu wydzielonego terenu, ustawieniu tam „wabików” w postaci paśnika z sianem i tzw. lizawek z soli. W tym miejscu uprawnione do tego osoby będą dokonywać kontrolowanego „odstrzału” z użyciem środka usypiającego, a następnie zwierzęta będą przewożone na otwarte tereny leśne, daleko poza granice miasta.
– Mamy nadzieję, że tym razem będzie to dostatecznie skuteczna metoda – podkreśla przedstawicielka ROD Podzamcze.
