Prokuratura wyjaśni dlaczego uciekinier z chełmskiego więzienia skazany za przestępstwa o charakterze seksualnym pracował bez nadzoru. Policja zatrzymała więźnia w sobotę na ul. Lubartowskiej w Lublinie.
Uciekł w czwartek z placówki Straży Granicznej, gdzie pracował poza zakładem karnym. Razem z innymi skazanymi układał kostkę brukową przy ul. Trubakowskiej.
- Autokar Straży Granicznej podjeżdża codziennie pod więzienie i zabiera do pracy grupę skazanych - opisuje st. chor. SG Dariusz Sienicki, rzecznik Komendanta Nadbużańskiego Oddziału Straży Granicznej. - Odbywa się to bez asysty więziennych strażników. Również oddział Straży Granicznej nikomu nie zleca pilnowania skazanych. Są oni ubrani w takie same drelichy robocze jak nasi pracownicy techniczni. Mogą więc bez problemów wyjść przez biuro przepustek lub przeskoczyć przez ogrodzenie.
- Taka jest istota pracy bez konwojenta - tłumaczy ppłk Jarosław Góra, rzecznik Dyrektora Generalnego Służby Więziennej. - Skazani samodzielnie udają się do miejsca pracy. Ubiór, który noszą leży w gestii kontrahenta.
Podpułkownik przekonuje, że więźniowie do takiej pracy są starannie dobierani i sprawdzani. Pod uwagę brana jest m.in. opinia psychologa i wychowawcy. Mimo to trwa już wewnętrzne postępowanie w sprawie ucieczki 43-latniego więźnia, podobne czynności trwają w Straży Granicznej.
Śledztwo prowadzi też prokuratura. - Będą badane też wątki związane z funkcjonariuszami, w kierunku ewentualnego przekroczenia uprawnień - mówi Agnieszka Kępka z Prokuratury Okręgowej w Lublinie. - Badamy czy skazany powinien pracować w systemie bez konwojenta.