Chcemy wiedzieć, co działo się z naszym synem i dlaczego nie żyje – mówią rodzice 36-letniego Grzegorza z Lublina. Mężczyzna zmarł po przewiezieniu do izby wytrzeźwień. Jego bliscy podejrzewają, że mógł zostać pobity
Miał opuchnięte lewe oko i ucho, jakby dostał cios z prawej strony – opowiada ojciec Grzegorza, który identyfikował zwłoki syna. – Po prawej stronie twarzy też miał opuchliznę, jak od uderzenia. Skąd to się wzięło? Przecież z dokumentacji wynika, że kiedy przyjmowano go na izbę, nic mu nie dolegało.
Z pl. Kaczyńskiego na izbę
Bliscy po raz ostatni widzieli Grzegorza w poprzedni piątek. Rano wyszedł do pracy. Prowadził remont w centrum Lublina.
– Miałem mu dowieźć klej. Jego pracownik powiedział, że syn ok. 11 wyszedł, bo źle się poczuł – relacjonuje ojciec. – Potem Grzegorz poszedł jeszcze do kolegi, ale nie zastał go w domu.
Nie wiadomo, co działo się potem. Pewne jest, że ok. 15.30 36-latek trafił w ręce policjantów. Mundurowi interweniowali na pl. Kaczyńskiego, gdzie dwóch pijanych rzucało butelkami. Obaj dostali mandaty. Na ławce obok nich spał Grzegorz R.
– Był pijany. Na twarzy miał ślady krwi i wymiocin. Nie miał przy sobie żadnych dokumentów. Nie chciał również powiedzieć, jak się nazywa i gdzie mieszka – relacjonuje Andrzej Fijołek z zespołu prasowego lubelskiej policji.
Irokez czerwony od krwi
Mundurowi zabrali go do izby wytrzeźwień. Mimo że miał prawie 4 promile alkoholu, badający go lekarz ocenił, że może zostać przyjęty.
– Przecież powyżej 3,5 promila to stan zagrożenia życia. Czytałam relację z otwarcia izby i jeden z lekarzy zapowiadał, że osoby w takim stanie nie będą przyjmowane. Dlaczego naszego syna tam zostawili? Dlaczego nie zabrali go do szpitala? –pyta matka Grzegorza.
Rano okazało się, że chłopak nie żyje.
Dwaj mężczyźni, którzy leżeli z nim w jednej sali, nie widzieli niczego podejrzanego. Wezwani na miejsce policjanci zabrali się za ustalanie tożsamości zmarłego. Do rodziny zaczęli dzwonić znajomi z informacją, że Grzegorz prawdopodobnie nie żyje.
– Pojechaliśmy na komisariat. Tam dyżurny zapytał mnie, czy miał on „czerwonego irokeza”. Pomyślałam, jak to, przecież miał jasne włosy, ale prawdopodobnie one były brudne od krwi – opowiada bratowa 36-latka.
W sobotę wieczorem bliscy zidentyfikowali zwłoki Grzegorza.
Prowokował wyglądem?
– Mógł prowokować swoim wizerunkiem. Irokez na głowie, tatuaże, kolczyki. Może kogoś zdenerwował, więc dostał w twarz? – zastanawia się ojciec Grzegorza. – Przez ten wygląd ludzie czasem źle go postrzegali, ale to przecież nie jest powód, żeby bić człowieka.
Rodzina podkreśla, że Grzegorz nigdy nie wdawał się w bójki, nawet po alkoholu nie bywał agresywny. Grał w zespole muzycznym, miał swoją firmę remontową. Pracował w Norwegii i w Polsce, gdzie opiekował się swoim 12-letnim synem.
– Mnie również bardzo pomagał w pracy. Teraz też miał wracać, do Norwegii, ale został żeby mi pomóc – dodaje ojciec. – To był bardzo spokojny, uczynny chłopak.
Śledztwo trwa
Bliscy 36-latka starają się wyjaśnić dlaczego Grzegorz zmarł i co działo się z nim przed śmiercią. Szukają osób, które mogą mieć informacje na ten temat. Okoliczności śmierci mężczyzny bada również prokuratura.
– Wszczęliśmy śledztwo w kierunku nieumyślnego spowodowania śmierci – mówi Jarosław Warszawski, szef Prokuratury Rejonowej Lublin-Północ. – Wstępne wyniki sekcji zwłok nie wskazują, by do śmierci mężczyzny przyczyniły się osoby trzecie. Czekamy jednak na finalną ekspertyzę. Oczywiście badamy również wersje dotyczące ewentualnego pobicia lub błędu lekarskiego przy kwalifikowaniu mężczyzny do pobytu na izbie.
W sprawie przesłuchano już pierwszych świadków. Śledczy będą również analizować nagrania z kamer monitoringu w izbie wytrzeźwień. Finalnych ustaleń z sekcji zwłok można się spodziewać w sierpniu.
Własną kontrolę w sprawie śmierci 36-latka prowadzi również Centrum Interwencji Kryzysowej w Lublinie.