Helsińska Fundacja Praw Człowieka interweniuje w sprawie 36-latka, który zmarł w lubelskiej izbie wytrzeźwień. Dokładne okoliczności jego śmierci wyjaśnia prokuratura. Rodzina zmarłego podejrzewa, że mógł on zostać pobity
Interwencja HFPC to efekt naszej publikacji z 6 sierpnia. Pisaliśmy wówczas o 36-letnim Grzegorzu, którego policjanci przewieźli do izby wytrzeźwień w Lublinie. Następnego dnia rano okazało się, że mężczyzna nie żyje. Podczas identyfikacji zwłok bliscy zwrócili uwagę na ślady, które mogły wskazywać na pobicie. Sprawę wyjaśnia prokuratura.
– Postępowanie musi być prowadzone w sposób efektywny, pozwalający na ustalenie przebiegu wypadków i osób odpowiedzialnych za ewentualne bezprawne działania – mówi Julia Gerlich, prawniczka HFPC. – W przypadku nagłej utraty życia to na władzach publicznych spoczywa ciężar przedstawienia przekonującego i satysfakcjonującego wyjaśnienia sytuacji.
Fundacja zwróciła się do prokuratury z prośbą o informacje na temat postępowania prowadzonego w sprawie śmierci 36-latka. W swoim piśmie przedstawiciele HFPC przypominają również, że po zatrzymaniu to mundurowi odpowiadali za zdrowie i życie mężczyzny.
– Pozbawienie wolności przez funkcjonariuszy państwowych oznacza przejęcie przez nich odpowiedzialności za życie i integralność fizyczną danej osoby [..] Śmierć osoby w jakikolwiek sposób pozbawionej wolności rodzi po stronie państwa obowiązek wykazania, że jego funkcjonariusze nie ponoszą za nią odpowiedzialności – czytamy w piśmie HFPC.
Przedstawiciele fundacji dodają również, że zgodnie z Europejską Konwencją Praw Człowieka to państwo odpowiada za zaniedbania, które prowadzą do śmierci lub choroby osoby zatrzymanej. Każdy taki przypadek powinien zaś być wyjaśniony w postępowaniu karnym.
– Wszczęto w tej sprawie śledztwo. Prowadzone jest ono w kierunku nieumyślnego spowodowania śmierci – przypomina Agnieszka Kępka, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Lublinie. – Zabezpieczyliśmy monitoring z kilku miejsc. Trwają przesłuchania świadków. Oczekujemy również na pełne wyniki sekcji zwłok.
36-letni Grzegorz R. trafił do izby wytrzeźwień na początku sierpnia. Policjanci zabrali go tam z pl. Kaczyńskiego, gdzie interweniowali w sprawie dwóch agresywnych mężczyzn. Obaj panowie dostali mandaty. Śpiący na ławce 36-latek trafił do radiowozu. Nie miał przy sobie żadnych dokumentów. Kontakt z nim był mocno utrudniony – wynika z relacji policjantów.
Mundurowi zabrali mężczyznę do izby wytrzeźwień. Został tam przebadany przez lekarza. Okazało się, że pomimo 4 promili alkoholu w organizmie, nie odesłano go do szpitala. Lekarz ocenił, że mężczyzna może zostać w izbie. Rano okazało się, że nie żyje. – Wstępne oględziny nie wskazywały, by do śmierci mężczyzny ktoś się przyczynił – informowali policjanci.
– Miał opuchnięte lewe oko i ucho, jakby dostał cios z prawej strony. Po prawej stronie twarzy też miał opuchliznę, jak od uderzenia. Skąd to się wzięło? – zastanawia się ojciec Grzegorza, który identyfikował zwłoki syna.
Bliscy zmarłego zawiadomili o swoim podejrzeniach prokuraturę. Chcą wyjaśnić, czy i kiedy mężczyzna został pobity, oraz dlaczego trafił do izby zamiast do szpitala.