Setki lublinian oglądają i słuchają opery Stanisława Moniuszki na placu Litewskim. Z głośników płyną słynne arie i duety. Tancerze tańczą polskie narodowe tańce.
Spektakl, którego rozpoczęcie zaplanowano na godz. 19, wystartował z dużym poślizgiem. Jak tłumaczył podczas swego długiego przemówienia Włodzimierz Wysocki, zastępca prezydenta ds. kulturalnych, trzeba było wyczekać, aż się ściemni. Bo mrok to dopiero właściwa sceneria dla takiego widowiska.
Problem w tym, że z płyty placu widz o przeciętnym wzroście może dostrzec tylko reflektory sceniczne. Scena stoi za nisko.