- Człowiek chociaż na święta chciał spróbować lepszej wędliny - wspomina Grażyna Kaczmarek z Lublina. - Pamiętam, że kiedyś stałam pół nocy w kolejce do mięsnego przy ul. Wojennej. Tłum ludzi, zimno. Zanim doszłam do lady, to zabrakło już polędwicy i szynki. Na szczęście mężowi udało się gdzieś kupić dużą konserwę „Polish ham”, która wówczas była nie lada rarytasem. I to była uczta w pierwszy dzień świąt.
Cytrusy, czerstwy chleb i zające
Oprócz bardziej wyszukanych wędlin, obiektem przedświątecznego „polowania” były także cytrusy. Prasa - już w listopadzie - informowała o statkach, który wyruszyły do kraju z cytrusami, bakaliami i innymi świątecznymi artykułami na pokładzie.
Wprawdzie przed każdymi świętami media uspokajały, że tym razem sklepy są dobrze przygotowane do tego okresu, to jednak, na wszelki wypadek, niektóre gazety zamieszczały porady, jak odświeżyć czerstwy chleb, a nawet zeschnięte kromki i inne małe kawałki pieczywa. Przez wiele lat najlepiej zaopatrzonymi sklepami w mieście były delikatesy przy Krakowskim Przedmieściu, Bazar przy Lubartowskiej, czy też samoobsługowy sklep przy ul. Lipowej.