Zaledwie 6 tysięcy osób skorzystało do tej pory ze ślizgawki na placu Litewskim. Z czego połowa ślizgała się gratis, bo w czasie darmowych jazd. – Spodziewaliśmy się, że chętnych będzie znacznie więcej – przyznają zarządcy lodowiska, podsumowując pierwszy miesiąc jego funkcjonowania.
Skąd tak małe zainteresowanie? – Przyczyn jest kilka – mówi Stanisław Klepacz, zastępca dyrektora Miejskiego Ośrodka Sportu i Rekreacji. – Na początku ludzi zniechęcały silne mrozy. Potem wpływ na niższą frekwencję miała tragedia w Katowicach. A dla niektórych przeszkodą był brak wypożyczalni łyżew.
Tydzień temu MOSiR uruchomił taki punkt. Ale frekwencji to nie poprawiło. Ze ślizgawki na placu Litewskim korzysta o połowę mniej osób niż z lodowiska na Globusie. – Lepiej zapłacić za bilet trochę drożej, ale pojeździć w komfortowych warunkach w ciepłej hali – mówią łyżwiarze.
– Poza tym „Pod Baobabem” tafla jest bardzo złej jakości.
– Zawsze chciałoby się, żeby chętnych było więcej
– zaznacza Wojciech Krakowski, przewodniczący Komisji Sportu, Turystyki i Wypoczynku Rady Miasta. – Ale dajmy sobie trochę czasu. W kolejnych sezonach będzie tylko lepiej.
– Pierwszy rok funkcjonowania lodowiska jest eksperymentalny – dodaje Klepacz. – Ale jedno nie ulega wątpliwości. Ślizgawka „Pod Baobabem” jest w Lublinie potrzebna.