Wybory do 27 rad dzielnic odbędą się w niedzielę w Lublinie. Lokale do głosowania będą czynne od godz. 8 do 20.
Ratusz nie ma żadnych prognoz, co do frekwencji. Cztery lata temu była ona bardzo niska. W skali miasta wynosiła zaledwie 6,11 proc., największa była w Głusku (21 proc.), a w wielu dzielnicach nie przekroczyła nawet 4 proc.
Do obsadzenia jest łącznie 441 miejsc, podczas gdy Miejska Komisja Wyborcza zarejestrowała 738 kandydatów, z których 4 zrezygnowało. Dzielnicowi radni nie dostają żadnego wynagrodzenia za swoją pracę, wyjątkiem jest przewodniczący zarządu dzielnicy, którego radni wybierają ze swojego grona. Dostaje on "na rękę” równowartość płacy minimalnej przed opodatkowaniem. W tym roku jest to 1750 złotych.
Średnia wieku kandydatów to 42 lata. Najmłodszy ma 18 lat, a najstarszy 87. Wśród osób, które zdecydowały się na start w wyborach sporo jest radnych z mijającej kadencji. W dzielnicy Hajdów-Zadębie o reelekcję ubiega się 14 z 15 radnych, w Abramowicach 12 spośród 15, zaś na Starym Mieście i na Szerokiem po 11 z 15 osób.
Spośród 757 osób, które cztery lata temu walczyły o mandat radnego, w tym roku w wyborach startuje 296.
W sześciu obwodach głosowanie się nie odbędzie, bo zgłosiło się tam dokładnie tylu kandydatów, ile jest miejsc do obsadzenia. Dlatego osoby te mają zagwarantowane miejsce w radzie. Jest tak w obwodach nr 1 i 3 na Czechowie Północnym, obwodzie nr 1 Czechowa Południowego, obwodzie nr 1 Czubów Południowych, obwodzie nr Wrotkowa oraz śródmiejskim obwodzie nr 3.