Witold B., policjant z komendy w Łęcznej, przyznał się do śmiertelnego potrącenia dziewczyny na przejściu dla pieszych. Tłumaczył, że uciekł z miejsca wypadku ze strachu. Swoim rodzicom powiedział, że uderzył w sarnę.
– Pierwszy dotyczy spowodowania wypadku ze skutkiem śmiertelnym, drugi ucieczki z miejsca zdarzenia – mówi Beata Syk-Jankowska, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Lublinie. – Podejrzany przyznał się do zarzucanych mu czynów i złożył wyjaśnienia.
Szczegółowo opisał okoliczności sobotniej tragedii. Twierdzi, że prowadząc samochód był trzeźwy i jechał z prędkością 50–55 km/h. Przed nim jechał inny samochód, który nagle skręcił. Witold B. przekonuje, że zobaczył 19-letnią Kasię dopiero metr przed przejściem dla pieszych.
– Widział moment uderzenia – dodaje Syk-Jankowska. – Zatrzymał się na kilka sekund, ale przestraszył się konsekwencji i odjechał. Udał się do rodziców. Powiedział im, że potrącił sarnę.
Tę samą wersję wydarzeń usłyszał właściciel warsztatu samochodowego w Spiczynie. Witold B. wstawił tam swoje auto tuż po potrąceniu dziewczyny.
19-letniej Kasi nie udało się uratować. Zmarła pomimo reanimacji. Wstępne wyniki sekcji zwłok wykazały, że przyczyną śmierci były obrażenia głowy.
– Stan pojazdu wskazywał, że brał on udział w wypadku – dodaje Syk-Jankowska.– Z samochodu pobrano ślady biologiczne i daktyloskopijne.
Witold B. został w czwartek wyrzucony z policyjnych szeregów. Od dwóch lat był w służbie przygotowawczej. Dosłużył się stopnia starszego posterunkowego. Mieszka w Lublinie. Jest żonaty. Grozi mu do 12 lat więzienia. W piątek sąd zdecyduje, czy były już policjant zostanie aresztowany na trzy miesiące.
Czwartkowe przesłuchanie rozpoczęło się wczesnym popołudniem. I choć się zakończyło, policjanci długo nie wyprowadzali podejrzanego z budynku prokuratury. Żaden z dziennikarzy nie mógł z nim porozmawiać. Witolda B. wyprowadzono dopiero po zmroku, żeby uniknął spotkania z reporterami.
http://get.x-link.pl/9bf02454-8de4-e9cc-5967-2e51c8c9c40d,888d3078-f9c5-bb54-71bd-f9dbb44eab33,embed.html