Dzielnicowy radny z Ponikwody chciał wyręczył urzędników i sam posprzątał fragment ulicy należącej do miasta. Na wywiezienie odpadków czeka już ponad tydzień.
Spodziewał się, że skoro wyręczył miasto w sprzątaniu, to worki znikną szybko. Ale w czwartek po Wielkanocy nadal leżały przy ulicy. – Zadzwoniłem do Straży Miejskiej po raz drugi – mówi Janusz Krawczak.
Okazało się, że Straż Miejska przekazała zgłoszenie do miejskiego Wydziału Dróg i Mostów, bo to właśnie jego obowiązkiem jest sprzątanie pasów drogowych. Pierwszy raz strażnicy zrobili to 22 kwietnia. Po kolejnym telefonie, 27 kwietnia, ponowili zgłoszenie.
Wydział Dróg i Mostów rzeczywiście został o tym poinformowany. Urzędnicy nie potrafią jednak obiecać, że na pewno zabiorą worki z ul. Trześniowskiej. Tłumaczą, że jeśli ktoś chce sprzątać teren miasta, to powinien ich o tym uprzedzić.
– Obowiązuje zasada, że trzeba najpierw uzgodnić to z nami – wyjaśnia Andrzej Bałaban, zastępca dyrektora Wydziału Dróg i Mostów. – Nie mamy teraz pewności, że to śmieci z pasa drogowego.
Urząd musi sprawdzić, czy ktoś nie próbował podrzucić w ten sposób worków ze śmieciami z prywatnej posesji. Ale jeśli okaże się, że tak nie jest, to odpadki powinny zniknąć w ciągu kilku dni.
– W najbliższym czasie pracownik pojedzie w to miejsce. Sprawdzimy, jaki to rodzaj śmieci i jeśli mogą pochodzić z tego miejsca, to je zabierzemy – zapewnia Andrzej Bałaban.