Palili opony na ulicy, rzucali kamieniami. To uczestnicy wrześniowej rozróby po meczu w Lublinie. We wtorek napisaliśmy, że są bezkarni. A wczoraj policjanci wyciągnęli z domów i przewieźli do komendy jedenastu z nich. Kolejnych dwudziestu sześciu oskarża prokurator
Po południu pseudokibice zostali przywiezieni do komendy w Lublinie. Rozpoczęły się przesłuchania. Policjanci planowali postawić im zarzuty czynnej napaści na pracowników ochrony i policjantów. Dziś zostaną doprowadzeni do prokuratury. Po przesłuchaniach pseudokibice prawdopodobnie wyjdą na wolność. Ale będą musieli systematycznie meldować się w swoich komisariatach. Dostaną też zakaz wstępu na stadiony. Za kratkami najpewniej zostanie 26-letni Tomasz F. Mężczyzna był poszukiwany, bo nie stawił się w więzieniu. Ma do odsiedzenia trzy lata za zaatakowanie policjanta podczas stadionowej rozróby w Chełmie.
Pierwsi stadionowi bandyci zostali zatrzymani parę dni po wrześniowym meczu. Kilkunastu na parę miesięcy trafiło do aresztu. Ale, jak pisaliśmy we wtorek w artykule "Stadionowi bandyci kpią z policji”, ich sprawa dotąd nie trafiła do sądu. Prokuratura tłumaczyła, że są kłopoty z zapoznaniem wszystkich podejrzanych z aktami, a to jest konieczne do zamknięcia śledztwa. Po naszej publikacji okazało się, że sprawę można jednak szybko skończyć.
- Sporządzamy właśnie akt oskarżenia - powiedział nam wczoraj Tadeusz Kubalski, szef Prokuratury Rejonowej Lublin- Północ. Za kilka dni do sądu ma trafić akt oskarżenia przeciwko 26 stadionowym bandytom.
A dlaczego do zatrzymań doszło dopiero wczoraj, ponad osiem miesięcy od zamieszek? Według Janusza Wójtowicza, rzecznika lubelskiej policji, najpierw należało wyłowić ze zdjęć agresywnych uczestników zajść, potem określić ich role, a na koniec ustalić, jak się nazywają i gdzie mieszkają. Policja zapowiada, że rozpoznała następnych pseudokibiców i ich zatrzymanie jest kwestią czasu.
Grozi im nawet do 10 lat więzienia.