Wkrótce miną dwa lata od dnia, kiedy pani Bożena z dziecięcym karabinkiem próbowała napaść na bank w Krzczonowie. Dziś zrozpaczona kobieta tonie w długach, a pieniędzy brakuje jej nawet na jedzenie.
– Do lutego muszę spłacać 83 zł miesięcznie kredytu w jednym banku, w innym już powinnam oddać 2400 zł. Boję się, że lada dzień przyjdzie do mnie komornik. A w portfelu 10 zł. I za to do połowy miesiąca musimy przeżyć – załamuje ręce kobieta. Ma także zaległości w opłatach za prąd (600 zł) i wodę (300 zł). Łącznie jej długi wynoszą prawie 4 tys. zł.
– Dostawałam 64 zł z opieki społecznej, ale mi zabrali, bo mam zapisane 3 hektary pola i przez to mam o 20 zł za wysoki dochód na osobę – mówi pani Bożena. – A przecież z tego pola nic nie mam, oprócz ziemniaków i warzyw. Córka idzie teraz do II klasy podstawówki, a ja nie mam na książki dla niej, ani na ubrania.
Kobieta chciałaby podjąć pracę. Może sprzątać, świetnie piecze ciasta i gotuje. – Jedyne, co mi się w życiu udało, to moje dziecko. Jest bardzo zdolne, pięknie maluje. A ja nic jej nie mogę dać. Jej koleżanki mają komputery, zabawki, a ona nie ma nic. Ale za co jej kupię? – rozkłada bezradnie ręce.
W sprawie pani Bożeny rozmawialiśmy w Urzędzie Gminy w Krzczonowie. – Zapraszam ją do siebie, postaramy się jej pomóc. Na pewno nie zostawimy jej samej – obiecuje Katarzyna Bryda, zastępca wójta gminy Krzczonów.
– Niech przyjdzie do mnie, chętnie z nią porozmawiam i może coś poradzimy – dodaje ks. Jarosław Wójcik, proboszcz parafii w Krzczonowie.
Napad na bank z zabawką w ręku
20 sierpnia 2007 roku pani Bożena przyjechała do Banku Spółdzielczego w Krzczonowie. Ubrana w ciemną kurtkę moro, czapkę bejsbolówkę i wyposażona w dziecięcy karabinek do banku weszła od zaplecza. Spotkanej na schodach pracownicy rozkazała: "Do środka!”.
Ta ją jednak rozpoznała. "Bożena, co ty robisz!” – krzyknęła. Wtedy napastniczka uciekła. Karabinek wyrzuciła na cmentarzu. Policja zatrzymała ją jeszcze tego samego dnia. Tłumaczyła, że zrobiła to z biedy. Proces był krótki. Kobieta dobrowolnie poddała się karze dwóch lat pozbawienia wolności w zawieszeniu na pięć, bez wymierzania grzywny i opłat sądowych.