Kilka tysięcy złotych może wynieść kara za przycięcie szpaleru drzew przed jednym z bloków przy ul. Medalionów. Zdaniem miejskich urzędników klony zostały zniszczone. Według spółdzielni mieszkaniowej jest wręcz przeciwnie i cięcia te wyjdą drzewom na dobre.
Sześć pni z pobielonymi kikutami – tak wygląda szpaler klonów po cięciach zleconych przez administrację osiedla. Widok przykuł uwagę miejskich urzędników od zieleni, którzy byli w pobliżu na wizji lokalnej w zupełnie innej sprawie. Widząc szpaler przed blokiem przy Medalionów 10, postanowili się zająć także tymi drzewami, bez czekania na oficjalne zawiadomienie.
– Postępowanie zostało wszczęte z urzędu – mówi Olga Mazurek-Podleśna z Urzędu Miasta. – Oczywiście właściciel może przycinać korony drzew, ale musi to robić zgodnie ze sztuką ogrodniczą. Obcięcie ponad 30 proc. korony jest uszkodzeniem drzewa, a obcięcie ponad 50 proc. traktowane jest jako jego zniszczenie.
W tym przypadku z koron nie zostało praktycznie nic.
– Nasze postępowanie dotyczy wymierzenia kary administracyjnej za zniszczenie sześciu drzew – tłumaczy Mazurek-Podleśna. Urząd wyznaczył już termin wizji lokalnej, na którą powinny się stawić osoby odpowiedzialne za stan szpaleru klonów. – Wizja została wyznaczona na 4 stycznia.
Radykalne cięcia przy Medalionów zleciła osiedlowa administracja, która uważa, że postąpiła słusznie.
– Korony były całe zagrzybione, była martwica, konieczne było usunięcie gałęzi – tłumaczy nam Jolanta Czajkowska-Misztal, prezes Spółdzielni Mieszkaniowej „Plon”. Zapewnia, że drzewa wiosną odżyją. – Uważamy, że na 100 procent tak.
– Zleciliśmy już biegłemu sporządzenie ekspertyzy, od której będzie zależeć dalsze postępowanie – mówi Józef Piotr Wrona z Biura Miejskiego Architekta Zieleni.
Na prowadzących cięcia może być nałożona kara finansowa wyliczana według ustalonej przez ministra tabeli. Wysokość kary zależy od gatunku drzewa (klon nie jest w tabeli uznany za zbyt cenny) oraz obwodu jego pnia. W tym przypadku, jak wynika z naszych szacunków, może to być od 7 tys. zł wzwyż.
– Przypadków takich cięć nie jest dużo. Kilka lub kilkanaście rocznie – przyznaje Wrona i dodaje, że zbyt mocne cięcia zwykle nie zdarzają się dużym spółdzielniom. – Przeważnie tym małym, albo wspólnotom mieszkaniowym mającym kilka budynków – mówi.