Dwoje dzieci i młoda kobieta nie żyją, a cztery osoby walczą o życie po zatruciu czadem. Wszystkie dogrzewały się wadliwymi piecykami. Z kolei dwaj mężczyźni zamarzli nieopodal swoich domów. Gdyby nie czujność policjantów, liczba ofiar byłaby większa.
W sobotę czadem zatruła się 21-letnia w mieszkanka ul. Czechowskiej w Lublinie. Dziewczyna była w łazience. Gdy ją znaleziono, nie dawała znaków życia. Trwająca blisko godzinę akcja reanimacyjna nie przyniosła rezultatu. Do szpitala trafiła też matka dziewczyny. Znaleziono ją leżącą na podłodze w kuchni. Stan kobiety jest ciężki. Policjanci znaleźli w kratce wentylacyjnej kawałek styropianu, który miał zapobiegać ucieczce ciepła z mieszkania.
Tego samego dnia w gminie Stary Zamość 8-letnia dziewczynka wraz ze starszą o trzy lata siostrą cioteczną kąpały się w łazience. Zamknęły drzwi od wewnątrz. Po około 40 minutach matkę starszej dziewczynki zaniepokoiła cisza. – Nie słychać było żadnych śmiechów ani rozmów – opowiada podinspektor Adam Lackowski, oficer prasowy Komendy Miejskiej Policji w Zamościu. – Kobieta zaczęła z mężem stukać do drzwi, ale nikt im nie odpowiadał.
Siłą sforsowali drzwi. 11-latka leżała na podłodze, a jej młodsza siostra w wannie. Były nieprzytomne. Wezwano pogotowie. 8-latki nie udało się uratować. Jej siostra została odwieziona do szpitala. Przyczyną tej tragedii również było zakrycie przewodów wentylacyjnych. Łazienka była dodatkowo ogrzewana przenośnym piecykiem na gaz z butli.
Ostatnią ofiarą czadu jest 19-
latek z Kraśnika, który zatruł się tlenkiem węgla w łazience. Również i on korzystał z piecyka gazowego.
Zamarzają na progu domu
Już do dwudziestu wzrosła liczba ofiar mrozów w tym sezonie. Ciała dwóch mężczyzn znaleziono w ten weekend.
W niedzielę w południe, w Orchówku (powiat włodawski) matka znalazła zwłoki 35-letniego syna. Ciało leżało w zaspie, 200 metrów od domu. Nie udało się też uratować 56-letniego mieszkańca powiatu zamojskiego. Jego zwłoki znalazł w rowie brat, zaledwie 150 metrów od najbliższych zabudowań.
Liczba byłaby jeszcze wyższa, gdyby policjanci nie znaleźli na czas kilku pijanych mężczyzn leżących na mrozie. – W takie dni policjanci kontrolują miejsca, gdzie mogą przebywać osoby narażone na zamarznięte – mówi Renata Laszczka-Rusek z lubelskiej policji. – Mają je zabierać, nawet jeśli takie osoby sobie tego nie życzą. Ratują im życie.
Policjanci z Niedźwiady w rozpadającym się domu w Brzeźnicy Bychawskiej natknęli się na 32-letniego mężczyznę. Był kompletnie pijany, a temperatura w pomieszczeniu była niewiele wyższa niż na zewnątrz. Mężczyzna nie miał już czucia w nogach i rękach. Trafił do szpitala. W Sernikach przed pocztą leżał pijany 35-latek. W Kolonii Łucka policjanci natknęli się na śpiącego przy drodze pijanego 29-
latka. Obu mężczyzn odwieźli do domów. •