Duże zamieszanie i niepotrzebne korki – tak wygląda część ulic wokół zamkniętego skrzyżowania Lubartowskiej z Unicką. Z kolei po częściowo zamkniętym wiadukcie na ul. Grygowej kierowcy jadą pod prąd.
Skrzyżowanie Lubartowskiej z al. Spółdzielczości Pracy, ul. Unicką i Obywatelską zamknięto w niedzielę. Skutki w pełni odczuliśmy dopiero dzisiaj. – Na Walecznych tkwiłam osiem minut – mówi pani Izabela, pracująca w śródmieściu.
Urzędnicy mieli obserwować skrzyżowanie Północnej z Biernackiego i w razie potrzeby zmienić cykle świateł. – Zmiana nie była konieczna – informuje Karol Kieliszek z Urzędu Miasta. "Po staremu” pracują też światła na innych skrzyżowaniach. Jakie są efekty?
Po godz. 11 stała cała ul. Jaczewskiego w stronę Solidarności, a światła wypuszczały z Prusa tyle aut, co zwykle. Zatłoczona Biernackiego nie dostała więcej zielonego przed Lubartowską, przez co korek sięgnął aż do Prusa blokując wyjazd z Północnej.
Ciężko było na objeździe przez Andersa, Walecznych i Podzamcze. Na Al. Spółdzielczości Pracy zatkał się lewoskręt w Andersa. Obok pustkami świecił pas do jazdy na wprost, ale Ratusz nie uznał za zasadne, by i z niego można było skręcać w lewo.
Przyglądamy się ul. Walecznych. Na jednym zielonym w lewo w Andersa zdołało skręcić pięć aut osobowych, bus i mały autobus. – A przecież można skrócić zielone dla pustawej Andersa. Nas jest tu więcej – skarży się Krzysztof Warda, stojący w długiej kolejce. Na górze też był problem. Wyjeżdżający z Walecznych musieli koło komisariatu ustąpić jadącym z Podzamcza w ślepą Unicką. Miasto nie zmieniło tu pierwszeństwa.
Skrzyżowanie Unicka-Lubartowska ma być zamknięte do końca sierpnia. Powstaną tu m.in. trzy nowe prawoskręty (Obywatelska-Lubartowska, Lubartowska-Unicka, Spółdzielczości Pracy-Obywatelska).
Tymczasem na wiadukcie w ul. Grygowej od niedzieli obowiązuje ruch jednokierunkowy – od Mełgiewskiej do al. Witosa. W drugą stronę trzeba skręcać na objazd przez Witosa a dalej Grafa lub Hutniczą i Gospodarczą. – Kierowcy nic sobie nie robią ze znaków zakazu – zaalarmował nas Czytelnik. I faktycznie, w ciągu niecałych pięciu minut na jeździe pod prąd przyłapaliśmy dwóch kierowców. Drogówki w tym czasie nie było.