Zewnętrzna firma prowadzi na zlecenie PiS badania, czy Zyta Gilowska mogłaby zagrozić Krzysztofowi Żukowi z PO w wyborach na prezydenta Lublina
PiS od dłuższego czasu szuka kandydata, który mógłby stanąć do równej walki o Ratusz z cieszącym się dużą popularnością urzędującym prezydentem Lublina Krzysztofem Żukiem z Platformy Obywatelskiej. Wiadomo, że w listopadowych wyborach samorządowych postawi na niego premier Donald Tusk.
Według naszego źródła w PiS, za właściwą osobę do rywalizowania z Żukiem część działaczy tej partii uważa właśnie Gilowską. Co ciekawe, oboje są mieszkańcami Świdnika, a Gilowska przed udziałem w rządach Kazimierza Marcinkiewicza i Jarosława Kaczyńskiego była nawet wiceszefową PO.
- Rozpatrujemy kilka kandydatur i przed rozstrzygnięciem nie chcę komentować tych informacji - mówi Grzegorz Czelej, szef PiS w Lublinie. I dodaje: - Nasz kandydat musi spełniać szersze kryteria, dlatego jego wybór nie będzie sprawą prostą. Postawimy na osobę najlepszą z punktu widzenia lublinian i mającą największe szanse na zwycięstwo.
Wcześniej na naszych łamach Czelej dementował, że sam miałby kandydować.
Z Zytą Gilowską nie udało nam się wczoraj skontaktować, nie odpowiedziała na nasze pytania wysłane mailem. Rozmawialiśmy za to z jej synem, który sam w 2006 roku był wymieniany jako potencjalny kandydat na prezydenta Lublina.
- Nic nie wiem o kandydaturze mojej mamy, bo jestem na urlopie. Ale nie wykluczam, że coś może być na rzeczy, to byłby dobry pomysł - mówi Paweł Gilowski.
- Ta kandydatura mogłaby być poważnym wzmocnieniem listy samorządowej PiS - ocenia dr Wojciech Maguś, politolog i medioznawca z Uniwersytetu Marii Curie-Skłodowskiej. - Doświadczenia zawodowe Zyty Gilowskiej świadczą o dobrym przygotowaniu do pełnienia tego typu funkcji. Ale biorąc pod uwagę problemy zdrowotne, które były powodem jej rezygnacji z pracy w Radzie Polityki Pieniężnej, te informacje mogą być przedwczesne.
Zdaniem dr. Magusia, Krzysztof Żuk bardzo sprawnie prowadzi swoją politykę wizerunkową. - A to oznacza, że kandydat PiS będzie musiał zorganizować bardzo intensywną kampanię - dodaje.
Według Czeleja, jeśli Gilowska odrzuci propozycję startu w wyborach na prezydenta Lublina, PiS ma w zanadrzu jeszcze dwóch kandydatów.
Kim jest Zyta Gilowska
W latach 90. działała w Kongresie Liberalno-Demokratycznym. Następnie należała do Unii Wolności, zasiadając w radzie krajowej (1994-1996). W latach 1990-1998 była radną rady miejskiej w Świdniku.
W wyborach do Sejmu w 2001 roku startowała z okręgu lubelskiego, uzyskując 11 284 głosów. W Platformie Obywatelskiej była w prezydium klubu parlamentarnego, przewodniczyła regionowi lubelskiemu, była nawet wiceprzewodniczącą partii.
Wystąpiła z PO w 2005 roku w związku z oskarżeniami o nepotyzm. Zarzucano jej, że zatrudniła w swoim biurze poselskim swoją synową oraz opłacała pracę swojego syna Pawła Gilowskiego jako eksperta prawnego z pieniędzy przeznaczonych na obsługę biura. Według Zyty Gilowskiej synowa została zatrudniona w biurze zanim poznała jej syna, a korzystanie z usług syna pozwoliło obniżyć koszty ekspertyz.
Kolejnym zarzutem wysuwanym pod jej adresem była chęć umieszczenia syna na pierwszym miejscu lubelskiej listy PO, na co nie godziło się kierownictwo partii.
Gilowska zbliżyła się do PiS. W styczniu 2006 roku prezydent Lech Kaczyński na wniosek premiera Kazimierza Marcinkiewicza powołał ją na urząd wicepremiera i ministra finansów. Została odwołana 24 czerwca 2006, kiedy to Rzecznik Interesu Publicznego zarzucił jej "kłamstwo lustracyjne”. Sąd lustracyjny pierwszej instancji orzekł jednak, że złożyła ona zgodne z prawdą oświadczenie lustracyjne.
22 września 2006 została powołana na wniosek premiera na stanowiska ministra finansów i wicepremiera w rządzie Jarosława Kaczyńskiego.
W wyborach parlamentarnych w 2007 po raz drugi uzyskała mandat poselski, kandydując z listy PiS w okręgu poznańskim i otrzymując 54 307 głosów. 14 stycznia 2008 zrezygnowała z zasiadania w Sejmie.
16 lutego 2010 prezydent Lech Kaczyński powołał ją w skład Rady Polityki Pieniężnej. Zrezygnowała sama w 2013. Według "Gazety Wyborczej”, w Radzie miała opinię "jastrzębia”, dążącego do podwyższania stóp procentowych. Jednak z powodu złego stanu zdrowia była nieobecna podczas wielu posiedzeń RPP.
Nazwisko Gilowskiej, nazywaną przez media Żelazną Damą, często powracało na pierwsze strony gazet, kiedy PiS szukał kandydatów na stanowisko ministra finansów lub premiera.