MMA, czyli mieszane sztuki walki, są jednym z najbardziej brutalnych sportów, jakie kiedykolwiek wymyślono. – Bez przesady! Ten sport jest mniej urazowy niż boks – twierdzi Grzegorz Adamczyk, trener MMA w K1 Training Center w Lublinie. Dla wielu, zwłaszcza kobiet, to zdanie brzmi jak herezja. Ale… – Zauważmy pewną zasadę. W boksie ciosy zadawane są w stójce i z większego dystansu. To sprawia, że są one silniejsze. W MMA uderza się zazwyczaj w parterze i z bliska. Przez to ciosy mają dużo mniejszy impet.
Dawno, dawno temu…
A mało kto wie, że korzenie tego sportu sięgają właściwie czasów starożytnych. W Grecji uprawiano wówczas pankration; połączenie boksu i zapasów. W programie igrzysk olimpijskich ta dyscyplina pojawiła się już w 648 r. p.n.e.
Współczesne MMA swoimi początkami sięga lat 20. ubiegłego stulecia, kiedy w Brazylii organizowano dzikie turnieje vale tudo. Pół wieku później "wszechstylowa” walka wręcz zaczęła opanowywać Japonię, a następnie USA. Dziś MMA to kilkanaście milionów fanów na całym świecie. Z czego kilkaset tysięcy mieszka w Polsce. – Z pewnością ogromny wpływ na to mają walki celebrytów. Takie postacie jak Mariusz Pudzianowski czy Przemysław Saleta są gwarancją pełnej hali – dodaje Adamczyk.
Byle nie gryźć
Z pewnością ludzi pasjonują też zasady walki. MMA pozwala kibicom zobaczyć prawdziwą jatkę. Nie wolno jedynie gryźć, wkładać palców w otwory fizjologiczne i uderzać w genitalia. Cała reszta jest dozwolona. Celem walki jest zmuszenie rywala do poddania się. Jeżeli tego nie uda się zrobić, o wyniku decydują sędziowie.
A ci czasami potrafią wyczyniać niestworzone rzeczy. Bo w MMA ma królować, podobnie jak w boksie zawodowym, show. Dlatego nie zawsze wygrywają w nim najlepsi. – Rzeczywiście, praca sędziów wzbudza bardzo dużo kontrowersji. Ogólnie mówiąc, największe wrażenie na arbitrach robią trafione ciosy, obalenia, dźwignie i duszenia – wylicza Adamczyk. – Ważne są również ostatnie minuty rundy, które pozwalają przypomnieć sędziom, kto jest lepszy.
Podziemny krąg
Do Polski MMA trafiło w latach 90., jednak prawdziwy wzrost popularności tego sportu to ostatnie lata; głównie za sprawą telewizji Polsat, która transmituje wszystkie edycje Konfrontacji Sztuk Walki (ostatnia, z Najmanem i Saletą, była już czternastą).
Pierwsza z nich odbyła się 27 lutego 2004 r. w warszawskiej restauracji Champions. Nieco ponad setka widzów, ośmiu zawodników – wszystko to wyglądało bardziej jak kolejna część "Podziemnego Kręgu” niż gala KSW. Pół roku później odbyła się druga Konfrontacja Sztuk Walki. Była to wyjątkowa impreza, bowiem po raz pierwszy w Polsce pojawił się na niej zawodnik zagraniczny. Jurij Filipczuk okazał się dość przeciętnym fighterem i Krzysztof Mila nie miał problemów z pokonaniem Ukraińca. Później przez KSW przewinęło się dziesiątki cudzoziemców ze wszystkich kontynentów, ale Filipczuk już na zawsze zapisał się w historii MMA w Polsce.
Do szpitala, a nie na ring
Jednak nie ma co się oszukiwać: aspekt sportowy w MMA interesuje tylko niewielką grupę osób, a takie nazwiska jak Jan Lachowicz, Aslambek Saidov czy Maciej Górski są znane tylko koneserom tego sportu. Warszawski Torwar czy katowicki Spodek wypełniał się, bo ludzie chcieli zobaczyć Mariusza Pudzianowskiego, Marcina Najmana czy Przemysława Saletę. Cała trójka zaprezentowała się kibicom w walkach pokazowych podczas XIV KSW. – To była bardzo udana gala, choć walki celebrytów stały na dość niskim poziomie. Pojedynek Salety z Najmanem przerodził się w zwykłą, uliczną bójkę. Proszę zobaczyć, że w ringu zmierzyli się dwaj zawodnicy dobrze walczący w stójce. Tymczasem, najważniejsze momenty rozegrały się w parterze. 90 procent walk ulicznych kończy się właśnie w tej pozycji. A pojedynek "Pudziana” z Ericem Echem? To nie była walka – kwituje Adamczyk. – Człowiek ważący ponad 200 kg powinien trafić do szpitala, a nie na ring.
Chętnych nie brakuje
Nie można jednak zaprzeczyć, że Mariusz Pudzianowski jak nikt inny przyczynił do rozpropagowania MMA w Polsce. Widać to w lubelskim K1Training Center, gdzie chce ćwiczyć coraz więcej młodych ludzi. – Aby wygrywać, należy być bardzo wszechstronnym. Konieczne jest także znakomite przygotowanie fizyczne i silna psychika – podkresla Adamczyk. – Niestety, mimo gal KSW, MMA nadal znajduje się w podziemiu. Wszystkie problemy rozwiązałoby powstanie Polskiego Związku MMA, który zorganizowałby jakieś ogólnopolskie rozgrywki.