Prognoza pogody dla Polski na najbliższy weekend: W dzień temperatura od 18 do 24 stopni Celsjusza, przelotne burze i opady deszczu, miejscami intensywne. W nocy znowu deszcz i 13-14 stopni Celsjusza.
To typowe lato
Meteorolodzy i klimatolodzy nie mają wątpliwości. - Akurat taka pogoda jest typowa dla polskiego lata - mówi Krzysztof Bartoszek z Katedry Agrometeorologii Uniwersytetu Przyrodniczego w Lublinie. - Żyjemy po prostu w klimacie zmiennym. Jest nawet takie powiedzenie, że nasz klimat jest umiarkowany, o nieumiarkowanych zmianach pogody. Tak już u nas jest, że latem może być dwa tygodnie intensywnych deszczów, a potem dwa tygodnie upałów.
Właśnie tak jest w tym roku. - Nad Polskę płyną bardzo wilgotne fronty atmosferyczne znad Morza Czarnego. Tu napotykają chłodniejsze fronty znad Bałtyku - wyjaśnia Bartoszek. - Stąd rodzą się burze i opady deszczu, miejscami intensywne.
- U nas każde lato wygląda inaczej - zaznacza dr Szczepan Mrugała z Zakładu Meteorologii i Klimatologii Uniwersytetu Marii Curie-Skłodowskiej w Lublinie. - Trochę się odzwyczailiśmy od tego, że może być bardziej deszczowe. Ale nie ma w tym żadnej anomalii: takie lato raz na kilka lat się zdarza.
Klimat jest zmienny
- Gdybyśmy mieszkali nad Morzem Śródziemnym, nie mielibyśmy takich kłopotów. Tam klimat jest znacznie bardziej stabilny. I dlatego tam na ogół jest ciepło - zaznacza Bartoszek. - U nas klimat jest zmienny. A my, niestety, często o tym zapominamy i marudzimy. Fronty znad Morza Czarnego przynoszą deszcz. Ale jeśli płyną do nas fronty z zachodu mówimy, że jest za chłodno i zbyt pochmurno. Jeśli mamy do czynienia ze zwrotnikowymi frontami z południa, pojawiają się fale upału. I znowu jest kłopot. Taki już urok położenia naszego kraju; w samym środku Europy.
- Pamiętamy powódź z 1997 r., potem kolejną z 2002 r., teraz mamy do czynienia z następną - wylicza Mrugała. -Wszystkie różnią się od siebie charakterem. Ta pierwsza, najbardziej tragiczna w skutkach, miała ogromną skalę: zalało jedną piątą powierzchni kraju, całe sąsiadujące ze sobą wsie i miasta, woda sięgała do drugiego piętra. Teraz powódź ma charakter bardziej lokalny, bo zalało bardziej pojedyncze miejscowości. Ale za to siła opadów w tych miejscach była bardzo duża. Stąd taki efekt.
Czyja to wina
Zdaniem klimatologów, takich zjawisk może być u nas jeszcze więcej. M.in. przez ocieplenie klimatu. - Patrząc na ostatnie 60-70 lat, rzeczywiście ostatnie 20 lat jest cieplejsze - tłumaczy Bartoszek. - Nikt jednak nie udowodnił, że to wina człowieka. Klimat ma to do siebie, że się zmienia. Teraz także możemy żyć w pewnym, krótszym lub dłuższym okresie przejściowym.
- Musimy po prostu przyzwyczaić się do zaistniałej sytuacji - zaznacza Mrugała. Jak powiedział niedawno jeden z amerykańskich noblistów, szkoda pieniędzy na walkę z ociepleniem, lepiej zainwestować je na przystosowywanie się do niego. Jak? Na przykład budując zbiorniki retencyjne.
- Urzędnicy nie powinni zezwalać na budowanie domów na terenach, które w czasie kolejnych powodzi są zalewane - dodaje Mrugała. - Mieszkanie w takim miejscu to jak jazda samochodem na oponie, z której co chwila schodzi powietrze. Co z tego, że napompujemy, jak za chwilę ucieknie powietrze. Co z tego, że wysuszymy wodę, jak za chwilę nas zaleje. Niestety, o bezpieczeństwo najlepiej zatroszczyć się samemu.
Ile jeszcze spadnie deszczu
Zwłaszcza że na ulewnych deszczach w lecie się nie skończy. - Ocieplenie klimatu może być jednym z elementów wpływających na to, co obserwujemy za oknem. Energia atmosfery wzrosła, a to się musiało gdzieś "wyładować”. Stąd burze i intensywne ulewy - wyjaśnia Mrugała. I dodaje, że w kolejnych latach czeka nas jeszcze większe nasilenie zjawisk skrajnych.
Jakie to będą zjawiska? Huraganowe wiatry, z prędkością przekraczającą 200 km/h. Wielomiesięczne susze, które będą powodowały ogromne pożary. Wzrost średnich temperatur w poszczególnych miesiącach. Mówiąc krótko: przed nami duże rozchwianie klimatu.
Zdaniem klimatologów to, że w lipcu w Polsce pada deszcz, nie jest niczym nadzwyczajnym. Nadzwyczajne jest to, ile może go spaść.
Najpierw susza
Teraz deszcze
W czerwcu nad Polskę przyszły niekończące się deszcze i burze. Efekt? Tysiące zalanych domów, piwnic i gospodarstw rolnych, hektary zalanych upraw i setki rodzin, które straciły dorobek życia. Po fali powodziowej, która przeszła przez Małopolskę i Podkarpacie, pod koniec czerwca wielka woda nawiedziła Lubelszczyznę. - Mam w suterynie 30 centymetrów wody. Cudem uratowaliśmy tylko pralkę - mówiła nam załamana Urszula Pogrzebska z Bogdanki. Jeszcze gorzej było u Janusza Mroczkowskiego. - Na 55 kurczaków przeżyło mi 13. Reszta się potopiła.
A lato dopiero przed nami
Pogoda, którą obserwujemy za oknem od kilku tygodni, utrzyma się do połowy lipca. - Przez pierwszą połowę lipca nadal czeka nas pogoda czerwcowa: a więc chmury, trochę deszczu i burze, przeplatane słońcem - mówi Andrzej Zalewski, specjalista od pogody w radiowej Jedynce.
Potwierdzają to synoptycy z biura prognoz Cumulus. Ich zdaniem, przez sporą część lipca pogoda będzie w kratkę: raz słońce, raz deszcz i temperatury około 20 stopni. - Deszczowo i chłodno - podsumowuje Tomasz Zubilewicz z TVN Meteo. - Cieplej i bardziej pogodnie zrobi się dopiero w drugiej połowie wakacji.
Wszystko wskazuje jednak na to, że nie będą to rekordowe upały, choć, jak mówi Zubilewicz, pogoda powinna wówczas nadrobić lipcowe chłody. Prawdziwe lato powinno przyjść w trzeciej dekadzie lipca i dwóch pierwszych dekadach sierpnia. Wtedy wreszcie nie będzie padać.