- Najpierw sypało się ziarno, potem kładło siano, a na nim obrus. A w sieni rozkładano słomę, żeby wszystkie dzieci mogły spać - wspomina Julianna Gziut święta w rodzinnym domu w Białowodzie, w gminie Borzechów, niedaleko Wilkołaza.
- To niewielka wieś, jak mówią: 15 dymów. Teraz zostało tam ze czterdzieści osób. Za czasów dzieciństwa i młodości mamy oni wszyscy byli bardzo zżyci. Na Wigilię był zwyczaj, że wszyscy brali łyżki i widelce, i chodzili od domu do domu. Siadali do stołu, śpiewali kolędy, jedli a później szli dalej, do kolejnych sąsiadów. Tak im schodziło do pasterki. Dzieci też się wspólnie bawiły i dlatego spały na tej przygotowanej słomie, gdzie miały ochotę - dodają córki pani Julianny.