To nie jest tanie hobby, ale jak już wciągnie, to nie ma lekarstwa. Samochody z historią wymagają specjalnego traktowania, ale potrafią oddać o wiele więcej
Jarosław Janowski ze spokojem przekłada białe karty pojazdów zabytkowych. Przed oczami przesuwają się kolejne maluchy, syreny, duże fiaty i polonezy. W sumie kolekcja osiągnęła już liczbę blisko 50 sztuk. W większości są to pojazdy z czasów PRL, na różnym etapie renowacji. Kiedyś wyśmiewane, dziś pożądane.
Lublin 51 „drewniak”
12 miesięcy zajęła gruntowna renowacja lublina 51. Auto przyjechało do naszego miasta w 2017 roku w opłakanym stanie, a dziś wygląda jakby przed chwilą wyjechało z fabrycznego punktu wydawania nowych samochodów. Tabliczka znamionowa na grodzi również wygląda jak nowa. Tylko nazwa fabryki przypomina o czasie, który upłynął: Lubelska Fabryka Samochodów Ciężarowych im. Bolesława Bieruta. Rok produkcji: 1953.
- Nazywa się „drewniak”, bo całą kabinę ma ze sklejki. Rozebraliśmy lublina do ostatniej śrubki. Wszytko zostało wyczyszczone, pomalowane i złożone w całość. Kabinę odbudował fachowiec zajmując się renowacją drewna. Przy odnawianiu zabytku nie ma miejsca na półśrodki. Wyszło świetnie. Po raz pierwszy pokazałem ten samochód na 11 listopada. Prowadziłem kolumnę zabytków podczas otwarcia masztu na rondzie przy lubelskim Zamku. Ludzie bili brawo. Dla tej jednej chwili było warto pracować przez rok - mówi Jarosław Janowski.
Dziś Lublin 51 z dolnozaworowym silnikiem od GAZ-a 51 wygląda i pracuje lepiej, niż w czasach swojej nowości. Warto przypomnieć, że produkcja Lublinów 51 na radzieckiej licencji ruszyła w 1951 roku. W sumie fabrykę przy Mełgiewskiej opuściło 17,5 tysiąca tych ciężarówek. Egzemplarz pana Jarosława to najlepiej zachowany model w Polsce.
Radość weterana
Biuro Jarosława Janowskiego zdobią liczne puchary ze zlotów weterańskich. Choć ta pasja wciągnęła go dopiero trzy lata temu, to na swoim koncie ma sporo sukcesów.
- Ktoś kiedyś powiedział, że dobry samochód to taki, który daje radość z jazdy. Taką radość odczuwam właśnie za kierownicą moich weteranów. Mam dobre współczesne auto, naszpikowane gadżetami, ale to nie jest to. W lublinie czuję, że jadę. Kierowanie zabytkiem sprawia niesamowitą satysfakcję, kierownica bez wspomagania, podwójne wysprzęglanie, bo skrzynia nie ma synchronizacji. Czysta radość - dodaje Jarosław Janowski.
„Borewicz” i pięć mikrusów
Kolekcja Jarosława Janowskiego w ciągu trzech lat rozrosła się do niemal 50 samochodów. Nie wszystkie są gotowe, po renowacji. Cześć jest robiona w warsztatach porozrzucanych w całym regionie. Te, które są gotowe, mają białe karty, żółte tablice.
- Nie mam ulubionego auta. Lubię jeździć każdym z nich, bo wszystkie mają duszę. Syrenka parkocze, warszawa jest jak limuzyna, fiat 125 to niemal luksus - opowiada Jarosław Janowski. W polskiej części kolekcji są niemal wszystkie typy warszawy (brak tylko kombi), syreny 102, 104, R-20, bosto. Duży fiat rocznik 1968 (z kłami i numerem seryjnym 750), ale też MR z 1978 roku. Cała gama nysek, żuków, polonezów z kultowym „borewiczem” na czele. - Mam też 5 mikrusów. W Mielcu powstało tyko 1750 tych pojazdów. Część jest w renowacji, cześć czeka na swoją kolejność - dodaje nasz bohater.
Ford już płynie
W kolekcji Jarosława Janowskiego są nie tylko auta polskie, choć te przeważają. - Posiadam także auta tzw. zachodnie. Teraz „robi się” mercedes 170V. Na chodzie jest ford A z 1928 roku. W całości oryginalny. Pokryty jest pierwszym lakierem, który popękał. Nie chciałem go robić lakierniczo, aby nie stracił patyny czasu, uroku, to zaolejowaliśmy go. Wygląda unikatowo - mówi Jarosław Janowski.
W kolekcji są także dwa młodsze samochody amerykańskie: lincoln Mk III z 1969 roku i prześliczny chevy corvette z 1977 roku. - Ile mu nie wleje, tyle spali. Jednak, czego się nie robi dla dźwięku amerykańskiej V8. Nie ma takiej ceny, aby tego nie posłuchać - dodaje z uśmiechem Jarosław Janowski.
Niebawem do forda A dołączy model T. Oczywiście w kolorze czarnym. Płynie z USA do Polski. - Moim marzeniem jest jednak pierwszy mercedes. Pewnie pozostanie tylko marzeniem - mówi kolekcjoner.
Czas to pokazać
Dziś flota zabytków parkuje w 3 różnych miejscach w Lublinie. - Kocham stare pojazdy i chcę dzielić się swoja pasją. Tak narodziła się idea budowy przy Kasprowicza czegoś na kształt muzeum, garażu, gdzie staną te zabytki i będą dostępne dla ludzi. Projekt hali już jest, czekam na pozwolenia budowlane - dodaje Jarosław Janowski.
Będzie to obiekt o powierzchni ponad 500 metrów kwadratowych, przeszklony od ulicy. - W przyszłym roku chcę ruszyć z budową. Po zakończeniu będzie to miejsce dla wszystkich fanów zabytkowych pojazdów i tych, którzy takowe samochody mają, jak i tych, którzy po prostu lubią pojazdy z duszą. Każdy kolekcjoner w tym garażu będzie mógł pokazać swoje auto - dodaje Janowski.
W założeniach ma to być także miejsce spotkań kolekcjonerów i sympatyków zabytków na czterech kołach. Takie garaże od lat z powodzeniem funkcjonują na zachodzie Europy. U nas w kraju przykładem jest muzeum motoryzacji w Otrębusach.