

Chcesz pościgać się legalnie po lubelskim Starym Mieście? Nic prostszego. Wystarczy wystartować w Lublin City Race, pierwszym w historii naszego miasta wyścigu pomiędzy zabytkami.

- Przejedziemy nawet przez jedną z kamienic. Trasa liczy około kilometra. Tak krótka pętla w połączeniu z wąskimi uliczkami sprawi, że zawody będą niesamowicie zacięte. Mam nadzieję, że obędzie się bez wypadków - tłumaczy Michał Sztembis, prezes Uniqa LKKG BGŻ Lublin, głównego organizatora zawodów.
Idealne miejsce
- Podobna impreza była tylko jeden raz organizowana w naszym kraju. Byłem wówczas w Jeleniej Górze i wyjechałem stamtąd zauroczony. Postanowiłem sobie, że podobne zawody zrobię w Lublinie. Stare Miasto jest idealną lokalizacją - tłumaczy Sztembis.
W imprezie może wziąć udział każdy, kto dysponuje dobrej klasy rowerem. - Musi być to szybki i sprawny sprzęt. Zawody zostaną rozegrane w formie pucharowej. W pierwszej rundzie kilkudziesięciu zawodników zostanie podzielonych na czwórki. Z każdej z nich, dwóch najszybszych awansuje do kolejnego etapu. Każdy defekt roweru sprawi, że uczestnik odpada z rywalizacji - wyjaśnia prezes Uniqa LKKG BGŻ Lublin
Atut własnej trasy
Śliski bruk
- To dla mnie debiut w tej konkurencji. Uważam, że najważniejszym elementem na tej trasie będzie start. Usadowienie się na czele stawki pozwoli kontrolować tempo wyścigu. Nie da się jednak ukryć, że na tak krótkiej pętli będzie rządził przypadek - twierdzi Kuczaba. Chcąc liczyć się w Lublin City Race, nie wolno zacząć treningów na kilka dni przed zawodami. - Najważniejsza jest kondycja, ponieważ na trasie jest mnóstwo krótkich sprintów. Właściwie, to po wyjściu z każdego zakrętu będzie trzeba maksymalnie rozpędzić swój rower.