O sprawie poinformowali nas mieszkańcy osiedla Słowackiego Południe w Rykach. – Od wiosny mamy taki smród, że nie można wyjść na dwór czy otworzyć okna w domu – skarży się Anna Kuźlik-Rudzka.
– To wina ich ścieków zrzucanych do jednego z kolektorów – twierdzi Jan Kara, wiceprezes PGKiM. – Tak jest co roku w okresie od czerwca do grudnia, czyli w czasie przyjmowania przez zakład surowców. Po skargach od mieszkańców zrobiliśmy kontrolę i okazało się, że dopuszczalne normy ścieków zostały kilkukrotnie przekroczone.
Co na to Polski Ogród? – To jakieś nieporozumienie – uważa Tomasz Jasyk, dyrektor spółki. – Mamy swoją podczyszczalnię, pobieramy próbki do badań i wynika z nich, że żadne parametry jakościowe i ilościowe zrzucanych ścieków nie zostały przekroczone. To problem oczyszczalni miejskiej, do której płyną nieczystości z całego miasta. Nasze są prawidłowe.
Ale PGKiM twardo obstaje przy swoim i zapowiada grzywnę dla Polskiego Ogrodu. – Nawet do kilkunastu tysięcy złotych – podkreśla wiceprezes Kara.
Z jego danych wynika, że poza sezonem spółka zrzuca tylko 10 m sześciennych ścieków na godzinę, podczas gdy w sezonie liczba ta rośnie do 180 m. – To olbrzymie ilości, nawet więcej niż spływa do nas z całego miasta. Kontrole i kary na dłuższą metę niczego tu nie zmienią. Najlepiej byłoby zmodernizować i rozbudować oczyszczalnię – uważa.
Miasto ma taki plan. Ale przeszkodą w jego realizacji jest brak pieniędzy. – Kilka razy składaliśmy wnioski o dotacje unijne, ale nic nie dostaliśmy – mówi Tomasz Bany, zastępca burmistrza Ryk. – Dlatego przekonujemy Polski Ogród do ograniczenia produkcji ścieków.
Szef spółki przystał już na taką propozycję. – Zmniejszymy ilość zrzucanych w tym roku ścieków o tysiąc metrów sześciennych na dobę. Wkrótce podpiszemy aneks do umowy – zapowiada Jasyk.