Kałasznikowy, beryle, sztucery, strzelby, granatniki, karabiny czarnoprochowe, rewolwery, pistolety i inne rodzaje broni przywieźli ze sobą jej miłośnicy i kolekcjonerzy, którzy w ostatnią sobotę spotkali się w Zespole Szkół nr 3 w Puławach.
Na czas tego niecodziennego spotkania, bramy puławskich „Szpulek” strzegli wartownicy z klas mundurowych. Zlot kolekcjonerów, ze względów bezpieczeństwa, był imprezą zamkniętą. Na stołach ułożono setki sztuk prawdziwej, sprawnej broni na ostrą amunicję. Przywieźli ją kolekcjonerzy, członkowie klubów oraz firm zajmujących się m.in. szkoleniem z posługiwania się różnymi rodzajami broni palnej. Na miejscu można było zapoznać się zarówno ze współczesnym uzbrojeniem polskich służb mundurowych, m.in. policji i wojska, ale nie brakowało także przedmiotów z czasów II wojny światowej, lat-50-tych, a nawet replik broni z Wojny Secesyjnej. Te współczesne przywiózł ze sobą Robert Polak z Lublina.
– Mamy karabinek mini-beryl, pistolet glock-19, TZ-09, różowego Smith&Wessona, strzelbę Mossberg w unikatowej wersji do wyważania drzwi – mówi jeden z pracowników firmy, demonstrując m.in. trochę starsze konstrukcje, jak nieśmiertelny AKM (Kałasznikow).
Kilka egzemplarzy polskiej broni przywiózł Sebastian Szulowski z Wojszyna. – Tutaj mamy np. polską pepeszę, wytworzoną w Radomiu w liczbie 14 tysięcy sztuk, z czego większość poszła na wojnę do Korei – mówi kolekcjoner.
Na tym samym stoisku można było obejrzeć także przykłady produkcji zachodniego przemysłu zbrojeniowego, m.in. austriacki karabin Werndla (używany w przeszłości np. przez polskich Legionistów), czy belgijski pistolet Browning Hi-Power wykonany dla SS z 1941 roku. – To wszystko jest broń w pełni sprawna, kolekcjonerska – mówi jej właściciel, który mówi, że to zainteresowanie towarzyszy mu całe życie, a zaczynał od broni białej i myśliwskiej.
Podczas zlotu nie mogło zabraknąć także broni rodem z USA. Swój karabin Kentucky kalibru 45 przywiózł pan Marek z Lublina. – To jest egzemplarz broni czarnoprochowej, hiszpański odpowiednik amerykańskiego oryginału, który był używany w XVIII wieku, w czasach wojny secesyjnej – tłumaczy posiadacz całej kolekcji tego rodzaju karabinów.
Wierny tego rodzaju broni jest także Tomasz Szychowski z Puławskiego Klubu Miłośników Broni Palnej. – Moja koleżanka ze swojego Kentucky strzela celnie ze 100 metrów, ja nawet ze 150, to jest naprawdę dobra broń – przekonuje. Ile to jest warte? – Tego rodzaju repliki od 1,3 do 2,5 tys. złotych – mówią uczestnicy zlotu.