– To historyczny wyrok – okrzyknęły media na całym świecie. Tym razem rozstrzygnięcie kalifornijskiego sądu jest korzystne nie dla wielkiego koncernu, ale dla chorego na raka człowieka. Monsanto, producent herbicydu Roundup, musi mu zapłacić 289 mln dolarów odszkodowania
46-letni Dewayne Johnson, ojciec dwojga dzieci, przez lata pracował jako ogrodnik dla instytucji szkolnych okręgu San Francisco. Środki chwastobójcze Roundup Pro i Ranger Pro stosował często - 20-30 razy w roku. Gdy zachorował na nowotwór – chłoniaka nieziarniczego, poszedł do sądu. Na sali sądowej lekarze zaświadczyli, że ich pacjentowi zostało tylko dwa lata życia.
To nie pierwszy proces jaki rolnicy czy inni użytkownicy produktów Monsanto wytoczyli wielkiemu koncernowi (najnowsze dane mówią o ok. 8 tysiącach pozwów). Nie bez powodu koncern stał się on obiektem nienawiści alterglobalistów i ekologów z całego świata (patrz ramka). Ale prawników biotechnologicznego giganta wyrok kalifornijskiego sądu musiał mocno zaskoczyć. 10 sierpnia ława przysięgłych uznała, że producent herbicydu nie umieścił na opakowaniu ostrzeżenia przed ewentualnymi skutkami tego środka, co stało się „istotną przyczyną” choroby Johnsona.
Monsanto się broni
Jeden z wiceprezesów koncernu, Scott Partridge, niezwłocznie po ogłoszeniu wyroku podpisał komunikat dla prasy. Wyraża w nim współczucie dla Johnsona, powołując się jednocześnie na „ponad 800 ekspertyz, jakie przeprowadziły m.in. amerykański Narodowy Instytut Zdrowia i inne instytucje”, według których wymienione wyżej produkty Monsanto nie mogły wywołać choroby nowotworowej.
Światowy gigant biotechnologiczny zapowiada też, że odwoła się od wyroku. Przed sądem odwoławczym wystąpi już jednak nie sam. W czerwcu amerykański koncern został przejęty przez niemieckiego giganta farmaceutyczno-agrochemicznego Bayer (patrz ramka). Od czasu „historycznego wyroku” amerykańskiego sądu akcje Bayera straciły ponad 10 proc.
Media: To początek końca
Już w dniu ogłoszenia wyroku kalifornijskie media obwieściły, że ten wyrok ruszy lawinę pozwów. Ich zdaniem, koncern Monsanto czekają setki podobnych procesów. Nie myliły się – od tego czasu liczba spraw sądowych wytaczanych Monsanto wzrosła od 5,2 tys. do ok. 8 tys.
Na korzystne dla siebie wyroki liczą też ci, którzy już walczą w sądach z Monsanto o zniszczenie zdrowia w wyniku stosowania Ropundupu.
Francuski dziennik Le Monde, komentując werdykt amerykańskiego sądu, napisał: „To historyczny wyrok, który może wpłynąć na przyszłość światowego rolnictwa”. A Nicolas Hulot, francuski minister ds. transformacji ekologicznej i solidarnościowej, oświadczył, że wyrok koryguje „trwającą od dziesięcioleci obojętność polityków wobec tej firmy” .
– To początek końca arogancji tej przeklętej pary Monsanto-Bayer – powiedział Hulot w wywiadzie dla Liberation.
Znienawidzony koncern
Tak złej reputacji (nie tylko wśród ekologów) jak Monsanto nie ma żadna firma na świecie. To dzięki Monsanto pola całego świata zalały genetycznie modyfikowane uprawy, a branża rolnicza zaczęła rządzić się innymi prawami – ustawionymi twardą ręką przez biotechnologicznego giganta.
Zasady są proste: koncern nie sprzedaje nasion, tylko je wynajmuje. A rolnicy nie mogą przechowywać ani wysiewać ziarna, które zebrali poprzedniego roku. Co sezon są muszą też płacić korporacji za patent i tylko od niej kupować nawozy i pestycydy, w tym herbicyd Roundup, na który odporne są wszystkie odmiany GMO opatentowane przez Monsanto.
Dziś standardem są gigantyczne pola uprawne, na których oprócz pożądanej rośliny uprawnej, nie rośnie praktycznie nic. Z jednej strony ułatwiło to rolnikom walkę z chwastami. Z drugiej, doprowadziło drastycznego zmniejszenia liczby odmian roślin uprawnych na całym świecie, a o bioróżnorodność pól uprawnych powoli staje się wspomnieniem.
Władza w rękach
korporacji
Wiosną 2018 r. Komisja Europejska zgodziła się na fuzję dwóch światowych gigantów rynku rolniczym – niemieckiego Bayera i amerykańskiego Monsanto. Taką decyzję podjęła Unijna komisarz ds. konkurencji Margrethe Vestager, która przez wiele miesięcy była bombardowana tweetami, listami, mailami. Miały ją one skłonić za zablokowania „piekielnego połączenia”.
Ekolodzy i rolnicy alarmowali, że w rękach jednego koncernu skupi się zbyt dużo władzy. Ostrzegali, że europejski agrobiznes zdominują dwie spółki: Bayer-Monsanto i BASF, które będą gromadzić i przetwarzać „gigantyczne dane dotyczące produkcji żywności na świecie”, zyskując absolutną kontrolę nad rolnikami i niszcząc drobnych producentów.
Wartość transakcji to 62,5 mld dolarów.
Roundup
Sztandarowy produkt koncernu Monsanto to Roundup, od lat 30. najlepiej sprzedający się herbicyd na świecie. Substancją czynną jest tu glifosat. Patent Monsanto na glifosat wygasł w 2000 r., więc dziś produkują go również inne firmy.
Do zakazania tego środka w rolnictwie organizacje ekologiczne wzywają od lat. Ich głos przybrał na sile w marcu 2015 r. kiedy wchodząca w skład Światowej Organizacji Zdrowia (WHO) Międzynarodowa Agencja Badań nad Rakiem (IARC), ogłosiła że związek ten jest „prawdopodobnie rakotwórczy u ludzi”.
Niektóre kraje UE, np. Francja, Włochy, Holandia, Belgia, wprowadziły ograniczenia stosowania glifosatua. W 2015 r. Parlament Europejski wezwał Komisję Europejską do opracowania planu wyeliminowania glifosatu w ciągu najbliższych 5 lat. A grupa aktywistów dostarczyła do Komisji petycję wzywającą do zakazania glifosatu podpisaną przez milion Europejczyków. W 2017 po wielu miesiącach impasu UE opowiedziała się jednak odnowieniem licencji na stosowanie glifosatu na pięć lat.
Świat według Monsanto
Założona w 1901 roku St. Louis w Missouri przez Johna Francisa Queenya z Chicago. Dziś koncern zatrudnia 15 000 pracowników w 46 krajach, jest właścicielem 90 proc. roślin GMO uprawianych na całym świecie. Jest też największym światowym dostawcą nasion (w latach 1995-2005 Monsanto przejęło 50 firm z branży nasiennej na całym świecie) .
Monsanto to od lat cel ataków ekologów i antyglobalistów z całego świata. Zarzucają firmie zbyt agresywny lobbing i tzw. korporacyjny terroryzm.
Zanim w latach 80. przedsiębiorstwo postawiło na GMO, było jednym z czołowych graczy amerykańskiej branży chemicznej. Lista „grzechów” Monsanto z tego okresu działalności jest dość długa.
• DDT – środek owadobójczy w latach 60-tych XX wieku masowo używany do ochrony roślin, dziś zakazany, ze względu na duże nagromadzanie się go w żywych organizmach
• PCB (polichlorowane bifenyle) masowo stosowane w przemyśle elektrotechnicznym od lat 30-tych XX wieku (m.in. jako smary i oleje). W latach 60. odkryto ich silne własności rakotwórcze. Wytwarzania PCB zabroniono w USA w 1979 r., a za skażenie środowiska naturalnego i spowodowanie zagrożenia dla zdrowia oraz życia mieszkańców miasta Anniston w Alabamie Monsanto musiało wypłacić w sumie 700 mln dol. odszkodowań.
• Agent Orange używany przez USA podczas wojny w Wietnamie w dżungli, w której ukrywali się partyzanci (pestycydy powodowały, że drzewa gubiły liście). Po latach okazało się, że w czasie jego degradacji wyzwalają się dioksyny, pośrednio prowadzące do nowotworów i wad genetycznych.
• Posilac (rBGH - rekombinowany bydlęcy hormon wzrostu) zwiększający produkcję mleka u krów o 8-12 litrów dziennie. Część zwierząt, którym był wstrzykiwany, chorowało na ostry stan zapalny wymion (mastitis). Wymagało to leczenia antybiotykami, które wraz z ropą z chorych sutek przedostawały się do mleka.