Dziesiątki pism, skarg, odwołań od wyroków. Wiele lat upływających pod znakiem zmian terminów rozpraw i zlecania zbędnych opinii. – Można się było zestarzeć – mówi January Grabowiecki po 21 latach walki przed sądem ze starostą, który wydał krzywdzącą go decyzję
Jawny wyraz braku woli organu do załatwienia sprawy, świadome jej przedłużanie i unikanie podejmowania rozstrzygnięcia – tak Wojewódzki Sąd Administracyjny w Lublinie określił działania starosty chełmskiego, który przez 21 lat odmawiał mieszkańcowi kolonii Bachus w gminie Sawin prawa do zalesiania gruntów rolnych. Choć nigdy nie zakwestionował, że spełniają ustawowe warunki.
– Tak się kończy kpienie z prawa, urzędnicza solidarność i złośliwość – gorzko podsumowuje January Grabowiecki. – Ale przecież zapłacimy za to wszyscy, bo ani starosta, ani urzędnik prowadzący sprawę nie wyjmie pieniędzy z własnej kieszeni, żeby ponieść karę za złe decyzje, tylko sięgnie do budżetu powiatu.
„Rażący charakter przewlekłości”
Spór zaczął się 16 maja 1998 roku. Marcin Grabowiecki, syn pana Januarego, złożył w chełmskim starostwie podanie o wyrażenie zgody na zalesienie gruntów rolnych.
– Od urzędnika usłyszałem jednak, że musi zrobić w tej sprawie wiele rzeczy, za które nikt mu nie zapłaci – opowiada January Grabowiecki, który był pełnomocnikiem syna. – Wyczułem, że chodzi „o inne załatwienie” sprawy, ale nie zamierzałem dawać łapówek. O sprawie poinformowałem starostę. Ten odesłał moje pismo do… tego samego urzędnika. Sprawa trafiła też do prokuratury, która nie dopatrzyła się przestępstwa i sprawę umorzyła. Nie zdziwiłem się zatem, że dostałem odmowę od starosty. Odwołałem się od jego decyzji.
Ruszyła batalia. Przez 21 lat starosta (a w zasadzie trzech kolejnych występujących w sprawie jako organ) wydał bez mała 20 wadliwych, bo kolejno uchylanych przez Samorządowe Kolegium Odwoławcze lub sąd administracyjny, decyzji. We wrześniu zeszłego roku sąd wlepił staroście 1000-złotową grzywnę za opieszałość.
– Ale to nic nie zmieniło. Decyzji dalej nie było – podsumowuje pan January.
W uzasadnieniu wyroku Wojewódzki Sąd Administracyjny ujął to tak: „(...) rażący charakter przewlekłości organu wydaje się oczywisty nawet dla laika.”
Starosta nie ma sobie nic do zarzucenia
– Przez cały okres trwania przedmiotowego postępowania starosta chełmski zawsze działał zgodnie z przepisami prawa i w ich granicach, zmierzając do jak najszybszego zakończenia sprawy, czego dowodem są decyzje wydane w tym okresie – odpowiedziała nam Marzena Górska, dyrektor Wydziału Rolnictwa, Leśnictwa i Ochrony Środowiska Starostwa Powiatowego w Chełmie.
Zdaniem urzędników najwyraźniej to Grabowiecki był winny temu, że sprawa ciągnęła się 21 lat – Wnioskodawca, pomimo wyrażonej chęci zalesiania gruntów, swoimi działaniami i kolejnymi pismami, w których posuwał się do obelżywych słów pod adresem starosty, negował wszelkie podejmowane przez organ czynności zmierzające do rozstrzygnięcia zagadnienia wstępnego – czytamy w odpowiedzi.
Koszty
Za rażące naruszenie prawa sąd wymierzył staroście 2000 zł grzywny, kolejny tysiąc starosta ma wypłacić rolnikowi, jak również zwrócić mu koszty postępowania.
Grabowieccy odzyskają też zaległy ekwiwalent w wys. 200–300 zł za wyłączenie gruntu z upraw rolnych (czyli za zalesienie), który starosta chełmski będzie im wypłacał co miesiąc przez kolejne 20 lat jako rekompensatę skutków ponad 20-letniej urzędniczej bezczynności.