Mimo ulewnego deszczu ponad dwa tysiące osób bawiło się na koncercie na placu Zamkowym. Niezbyt popularna w Polsce brytyjska grupa The Futureheads trafiła w gusta studenckiej publiczności.
Dylemat zgromadzonych "zostać czy uciekać” muzycy szybko rozwiązali na rzecz "zostać”. Już pierwszą - mało znaną - piosenką ciekawość zachodniej popkultury u lublinian zamienili w dobrą zabawę.
Z minuty na minutę lał coraz mocniejszy deszcz, a z utworu na utwór publiczność coraz bardziej rozkręcała się wraz z angielskimi rockmenami. Tylko nieliczni wystraszyli się ulewy i uciekli.
Młodzież tańczyła w stylu skank i pogo na płycie placu, na schodach prowadzących do zamku i na skwerze przed nim. Parasolki wirowały i rytmicznie unosiły się i opadały.
A wszystko to dzięki niezwykle motorycznej i energetycznej muzyce, która płynęła z głośników. Punk pomieszany z funkiem i zwieńczony czadowym śpiewem na cztery głosy czynił cuda w ten deszczowy wieczór.
Apogeum zabawy nastąpiło tuż przed godz. 22, kiedy przyszła pora na cover "Hounds of Love”. Najpierw muzycy swoim zwyczajem podzielili publiczność na dwa chóry. A potem z ich pomocą wykonali stary przebój Kate Bush i zarazem swój hit sprzed paru lat.
Warto było tam być i zobaczyć, jak można zrobić rewelacyjny show, maksymalnie angażujący słuchaczy, wykonując niebanalną muzykę w wyjątkowo niesprzyjających okolicznościach przyrody.
Futureheads
Support zespołu Muchy