Sanepid: Szpitalne ochraniacze na buty to siedlisko bakterii

Dyrekcja szpitala musi zmierzyć się z "nieprzepisowym obowiązkiem”
Czyste buty, czy brudne ochraniacze

- Denerwuje mnie, że za każdym razem, gdy odwiedzam chorą babcię w szpitalu, muszę kupować w automacie plastikowe ciapy. To przecież nic nie daje, bo bakterie można wnieść również na ubraniu. Myślę, że te ochraniacze są tylko po to, by ktoś na nich zarobił - uważa pani Ewelina, mieszkanka Świdnika.

Podobnego zdania są miejscy radni. - Ostatnio jest kampania przeciwko ochraniaczom na obuwie, bo według najnowszych badań przenoszą różne bakterie i robią więcej szkody niż pożytku. Pacjenci mogą nawet tego nie wiedzieć - mówi radna Bożena Sadowska-Krawczyk.

Sanepid nie widzi sensu noszenia ochraniaczy. - Raz używane powinny chronić przed zarazkami. Ale ludzie chowają je do kieszeni i w ten sposób przenoszą bakterie do domu. I to jest bardzo niebezpieczne - podkreśla Jan Nowicki, dyrektor Powiatowej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej w Świdniku.

Liczy na to, że przeważy pogląd, iż bezpieczniejsze są czyste buty niż brudne ochraniacze. - I mam nadzieję, że dyrektor szpitala podzieli moją opinię - dodaje dyr. Nowicki.

Dyrekcja szpitala od razu zaznacza, że ma niewielki zysk ze stojącego w szpitalu automatu sprzedającego ochraniacze.

- To mniej więcej kilka tysięcy zł w ciągu roku. Maszynę zamontowała nam zewnętrzna firma. Rozważymy wypowiedzenie umowy i rezygnację z ochraniaczy - mówi Jacek Kamiński, dyrektor Samodzielnego Publicznego Zakładu Opieki Zdrowotnej w Świdniku.

Jednocześnie chce, by zachować obowiązek zakładania ciapów na oddziale noworodkowym i oddziale intensywnej opieki medycznej.

- Ale pod rygorem ich wyrzucania po wyjściu z oddziału - mówi dyr. Kamiński. Dodaje, że można też w przyszłości rozważyć postawienie w szpitalu nowoczesnej maszyny, która kosztuje ok. 24 tys. zł. - Jak się postawi na niej nogę to automat powleka obuwie cieniutkim plastikiem. Taki ochraniacz jest jednorazowy - ulega zniszczeniu podczas zdejmowania.