Krzysztof Michałkiewicz wypomina Jackowi Buremu brak doświadczenia parlamentarnego. Bury wytyka Michałkiewiczowi, że ten nie ma osiągnięć w biznesie. Obaj panowie walczą o mandat senatora i nie szczędzą sobie uszczypliwości w internecie
W obejmującym Lublin senackim okręgu wyborczym nr 16 kandydatów jest trzech. W szranki stanęli: Krzysztof Michałkiewicz z Prawa i Sprawiedliwości, Jacek Bury z Koalicji Obywatelskiej i Wojciech Górski z komitetu „Przywrócić prawo”. Nie ulega wątpliwości, że walkę o mandat stoczą dwaj pierwsi. Już teraz doszło między nimi do spięcia.
Zaczęło się od wpisu na Facebooku, jaki w ostatni weekend zamieścił będący obecnie posłem i wiceministrem rodziny, pracy i polityki społecznej Michałkiewicz.
- Senat to poważne miejsce, Polska to najważniejsza sprawa! Dlatego tak ważnym jest, aby jego członkami były osoby kompetentne o szerokim doświadczeniu legislacyjnym. To właśnie doświadczenie w służbie dla kraju i obywateli są gwarancją skutecznego działania Senatu. Ja od lat pracuję na rzecz naszego miasta i kraju – napisał w portalu społecznościowym.
Do wpisu dołączył grafikę, na której chwali się swoimi dokonaniami w parlamencie i wymienia: 1309 głosowań, 92-procentową frekwencję i cztery sejmowe kadencje. Przy słupkach z nazwiskiem jego konkurenta pojawiają się same zera. Trudno się temu dziwić, bo Bury nigdy nie był posłem, ani senatorem.
Na odpowiedź nie trzeba było długo czekać. Jacek Bury po kilku dniach, również na Facebooku, zaprezentował grafikę, w której chwali się swoimi dokonaniami jako przedsiębiorca.
Wylicza w niej, że od 2005 roku zapłacił 14,5 mln zł podatku CIT i 42,6 mln zł składek ZUS, zatrudnił 513 osób na umowę o pracę i wypracował dla regionu 3,37 mld zł. Tym razem zera pojawiły się przy nazwisku Michałkiewicza. Jedynym wyjątkiem jest rubryka poświęcona zarobkom z publicznych pieniędzy. Z obrazka wynika, że w latach 2013-2018 wiceminister otrzymał ponad 1,2 mln zł wynagrodzenia. Bury u siebie wpisał zero, bo choć od roku zasiada w sejmiku województwa lubelskiego, to zgodnie z przedwyborczą obietnicą dietę radnego przekazuje na stypendia dla zdolnych uczniów.
- Trochę mnie rozbawiło to porównanie. Ale trudno jest porównywać te dwie rzeczy czy zarzucać mi, że nie brałem udziału w głosowaniach i nie miałem frekwencji w Sejmie. W tym czasie prowadziłem inną aktywność – mówi nam Bury. I dodaje: - W parlamencie potrzebne jest życiowe doświadczenie, świadomość tego, jak wygląda gospodarka i jak funkcjonuje człowiek w realnym życiu. Nie można skupiać się na tym, kto ile razy nacisnął przycisk do głosowania.
O podobny komentarz chcieliśmy poprosić Michałkiewicza. Ten odebrał telefon, ale na pytanie o internetową utarczkę z Burym odpowiedział, że jest zajęty pracą w ministerstwie. – Kampanię prowadzę w wolnych chwilach. Proszę pytać mnie o nią, jak będę po pracy. Najwcześniej w sobotę – uciął wiceminister.