Marek z Zamościa uważa, że stracił czucie w ręce przez lekarzy i stara się w sądzie o zadośćuczynienie. A zaczęło się od niegroźnego wydawałoby się urazu. Chłopak złamał rękę podczas gry w koszykówkę
Po czterech miesiącach okazało się, że kości się nie zrastają. 9 września 2010 r. pacjent przeszedł kolejny zabieg.
- Przez kilka miesięcy po pierwszej operacji wszystko było w porządku. Mój klient miał czucie, a ręka była sprawna. Ewidentnie coś niedobrego zaczęło się dziać natychmiast po drugim zabiegu. Dlatego domagamy się przed sądem zadośćuczynienia za błąd w sztuce - mówi reprezentujący Marka mecenas Piotr Pawelski.
Chłopak stracił czucie w ręce i palcach. Nie mógł też zginać ręki w nadgarstku. Kolejna diagnoza zamojskich lekarzy: neuropatia nerwu lewej ręki.
- To dla naszej rodziny niesamowita trauma. Syn do dzisiaj ma uraz do lekarzy i szpitali. Byliśmy u lekarzy w Zamościu, Lublinie, Poznaniu i nadal nie wiadomo, czy ręka będzie sprawna. Marek miał duże trudności, żeby ukończyć studia. Teraz ma problem ze znalezieniem pracy - mówi mama Marka.
- Błąd na pewno został gdzieś popełniony, bo młody człowiek został dotknięty kalectwem. Trudno jednak jednoznacznie przesądzać czyja to wina - mówi Tomasz Anasiewicz, dyrektor ds. lecznictwa w Zamojskim Szpitalu Niepublicznym.
Co do pierwszego zabiegu lekarz nie ma żadnych wątpliwości. - Został wykonany prawidłowo. Nie było zrostu kości, ale to mogło być spowodowane rozległością urazu. Nie można było przeprowadzić leczenia inaczej - mówi dyr. Anasiewicz. - Po drugim zabiegu pojawił się problem z nerwem, który być może został wciągnięty przez bliznę. Błąd mógł też zostać popełniony w dalszej opiece ambulatoryjnej, bo pacjent po drugiej operacji zniknął z naszego pola widzenia.
Rodzina domaga się przed sądem cywilnym zadośćuczynienia za błąd w sztuce. Pierwsza rozprawa w tej sprawie odbyła się w czerwcu 2013 roku. Potem utknęła w miejscu - sąd czeka na opinie biegłych.
- Akta zostały przekazane biegłym dopiero na przełomie czerwca i lipca. Na ich opinię sąd poczeka się aż dziewięć miesięcy - dodaje mec. Pawelski.