Zaczął się sezon na maturalne szwindle. Uczniom pomagają przestraszeni rodzice i przekupni nauczyciele.
O co chodzi? Nowa matura z języka polskiego będzie składać się z części pisemnej oraz ustnej. Na tę ostatnią uczeń musi przygotować temat ze szkolnej listy propozycji. Ma na to pół roku. Powinna to być praca samodzielna, ucząca myślenia oraz wyszukiwania i selekcji materiałów. Część maturzystów liczy na gotowe opracowania. Rynek handlu takimi pracami już rozkwita. W Internecie można znaleźć opracowania tematów, przygotowane pod kątem nowej matury. Prezentacje można też kupić od studentów już za 90 zł. Maturami handlują także niektórzy... nauczyciele. Za opracowanie tematu biorą w Zamościu od 200 do 400 zł.
– Jeśli lekarze mogą dorabiać na pacjentach, to dlaczego my nie możemy na uczniach? – dziwi się nauczyciel z Zamościa. – Judymów i ideowców już nie ma. Nauczycielskie pensje ledwo starczają do pierwszego. A tak dorobimy sobie trochę, bez ryzyka... Nie ma w tym nic niemoralnego.
W czasie matury rzeczywiście komisje nie będą w stanie sprawdzić, czy uczeń prezentuje samodzielną pracę, czy ktoś ją za niego przygotował. – Nie mamy jak monitorować poczynań maturzystów – denerwuje się polonistka. – Wprawdzie Ministerstwo Edukacji Narodowej i Sportu planowało konsultacje postępu prac z nauczycielami, lecz szybko się z tego wycofano. Chodziło, jak zawsze, o oszczędności... Ta sytuacja jest demoralizująca. Uczniowie zaczynają od kombinowania na maturze, potem na studiach kupują prace. Do czego to wszystko prowadzi?
Większość dyrektorów szkół średnich w regionie twierdzi, że nigdy nie słyszeli o opracowywaniu tematów maturalnych dla uczniów m.in. przez nauczycieli. – U nas nie zetknęliśmy się z taką sytuacją – zapewnia Barbara Chołyst, dyrektor Liceum Ogólnokształcącego im. ONZ w Biłgoraju – To byłoby naganne. Idea nowej matury ległaby w gruzach!