Już prawie rok ojciec szóstoklasisty spod Łukowa spiera się w sądzie z nauczycielką swojego syna. On zarzuca jej przywłaszczenie zeszytu chłopca.
Najbliższa rozprawa - za zamkniętymi drzwiami - już za kilka dni w Łukowie. Sąd po raz kolejny zajmie się sprawą szkolnego zeszytu. A zaczęło się od błahostki.
Nauczycielka języka. rosyjskiego z podstawówki w Zalesiu pod Łukowem chciała wpisać uczniowi uwagę do dzienniczka. Chłopak go nie miał, więc rusycystka wzięła zeszyt, który uczeń miał pod ręką i tam wpisała notatkę. Uczeń pokazał ją ojcu. A ten odpisał nauczycielce w tym samym zeszycie nie przebierając w słowach.
- Zabolało mnie, że nauczycielka napisała notatkę adresowaną do mnie w należącym do syna zeszycie. Napisałem, aby odczepiła się od mojego syna, który jest bardzo dobrym uczniem i nie mógł potem odrobić lekcji - mówi Leszek Krzęcio z Zalesia.
Odpowiedź nie przypadła adresatce do gustu. Zarekwirowała zeszyt. Wtedy ojciec poprosił o wsparcie... policję. - Przywłaszczenie zeszytu, czyli mienia, to wykroczenie. Dlatego skierowaliśmy wniosek do sądu grodzkiego. Niech on rozstrzyga - mówi aspirant Dariusz Zdanikowski z łukowskiej policji.
Obrażona pedagog też poszła do sądu. Wystąpiła przeciwko ojcu o naruszenie dóbr osobistych. Wszystko działo się w czerwcu ub. roku. Obie sprawy ciągną się przed sądem w Łukowie do dzisiaj.
Druga strona niechętnie rozmawia o konflikcie. - Toczą się dwie sprawy sądowe. Skoro są utajnione, to nie będę się wypowiadać do czasu rozstrzygnięć - mówi rusycystka.
Bardziej rozmowna jest Ewa Sych, wicedyrektor Szkoły Podstawowej w Zalesiu. - Nie czujemy się winni. W odpowiedzi na uwagę nauczycielki ojciec wysmarował w zeszycie obraźliwą odpowiedź. Pisał per "ty” m.in.: "idź się leczyć” i "jesteś rozhisteryzowana”.
Nasza nauczycielka musiała zatrzymać zeszyt, aby obraźliwej wypowiedzi nie czytali inni uczniowie. Ojciec chciał rozdmuchać problem, więc rusycystka musiała wystąpić do sądu o obronę swojej czci.