Przewoźnicy międzynarodowi czują się lekceważeni przez rząd. Narzekają, że nie otrzymują odpowiedniego wsparcia, aby sprostać agresywnej konkurencji ze Wschodu.
Andrzej Szabłowski, wiceprezes zrzeszenia, przyznaje, że w rejonie bialskim wielu przewoźników zajmuje się transportem towarów z UE do Rosji, na Białoruś i Ukrainę.
– Problemem są zezwolenia na wjazd do krajów na Wschodzie. Strona rosyjska stara się ograniczyć rolę polskich przewoźników. W tym roku otrzymaliśmy za niski kontyngent zezwoleń. Rosjanie wjeżdżają do Polski bez kasowania za każdym razem zezwoleń, a nam w Rosji kasują. Polska jako jedyny kraj wprowadziła też limity wwozu paliwa – mówi Szabłowski.
Podobnie przewoźnicy Andrzej Konik z Ulana Małego (pow. radzyński) i Sławomir Matejek z Międzyrzeca Podlaskiego uskarżają się na ograniczenia w zdobyciu zezwoleń na wjazd tirów do Rosji. – Rosjanie wypierają nas z rynków wschodnich. Kupili już nowy tabor i coraz częściej na naszych drogach widzimy ich samochody – mówi Andrzej Konik.
Stanisław Mierzejewski, transportowiec z Ostrołęki, zauważa, że na zmniejszenie opłacalności przewozów wpływają też m.in. drożejące paliwo i brak pracowników. – Auta stoją, nie są w pełni wykorzystywane. Gdyby była praca, kupiłbym następne pojazdy – mówi Mierzejewski.
Niestety, przewoźnicy w tym roku podczas zjazdu nie zyskali nawet słów otuchy ze strony przedstawicieli rządu (a w poprzednich latach ministrowie obiecywali sporo).
– Przyjechał do nas na zjazd Andrzej Bogdanowicz, dyrektor Departamentu Transportu Drogowego Ministerstwa Infrastruktury ale nawet nie zabrał głosu. Dobrze, że chociaż kilku parlamentarzystów zapoznało się z naszymi bolączkami. Liczymy, że może w lipcu poprawi się sytuacja z zezwoleniami. Ale za to wejdzie e-myto, czyli elektroniczny system poboru opłat drogowych. I znów dostaniemy po kieszeni – kończy Sławomir Kostjan, dyrektor Ogólnopolskiego Stowarzyszenia Przewoźników Międzynarodowych.