Przed Sądem Rejonowym w Białej Podlaskiej ruszył proces Artura K. lekarza weterynarii, który miał proponować rolnikowi z gminy Podedwórze podmianę próbki krwi od świni, w rejonie zagrożonym ASF. Prokuratura oskarżyła go o niedopełnienie obowiązków służbowych i działanie na szkodę interesu publicznego.
W czerwcu sąd chciał warunkowo umorzyć sprawę, ale sprzeciwiła się temu prokuratura, dlatego sprawa została skierowana na rozprawę. Oskarżony nie przyznaje się do zarzucanego mu czynu. Chodzi o zdarzenie z września ubiegłego roku. Wówczas Artur K. chciał porozmawiać z hodowcą, u którego miał przeprowadzić kontrolę w miejscowości Piechy. Powinien tam wykonać badania na obecność afrykańskiego pomoru świń (ASF). Wybrał numer, chcąc porozmawiać z rolnikiem. – Mamy uwalnianie gminy w tej chwili z tej zapowietrzonej strefy i mam u pana krew pobrać. Podłożyć od kogoś, czy będziemy się szarpać? – miał zapytać rozmówcę Artur K. Szybko jednak okazało się, że lekarz pomylił rozmówców. Rolnik nosi bowiem to samo nazwisko, co dziennikarz lokalnej „Wspólnoty Parczewskiej”. – No wezmę od kogoś i podam jako próbkę od pańskiej świni. Czy przyjeżdżać i pobierać krew – miał dopytywać Artur K.
Zawiadomienie w tej sprawie trafiło do Prokuratury Rejonowej w Parczewie, która postawiła lekarzowi zarzut niedopełnienia swoich obowiązków poprzez złożenie propozycji zaniechania pobrań krwi, w kierunku badań na obecność ASF. Artur K. zaproponował podmianę próbek, na próbki z innego gospodarstwa.
– Chodziło o zaoszczędzeniu stresu dla świni. Bo krew pobierana jest ok. 20–centymetrową igłą z okolic serca. Za każdym razem jest to niebezpieczne. A w tym gospodarstwie była tylko ta jedna świnia, która była kłuta wcześniej ok. 4 razy – tłumaczył przed sądem lekarz weterynarii. – Od tej świni tego samego dnia rano pobierana była krew, a propozycja dotyczyła następnego pobierania. Nie było żadnych złych intencji w tej propozycji – stwierdził Artur K.
Zeznania składał też dziennikarz "Wspólnoty Parczewskiej". – Gdy następnego dnia po telefonie, pojechałam do lekarza weterynarii, aby poprosić o wyjaśnienie, usłyszałem że chodziło o troskę o zwierzę, bo gdyby ponownie pobierać krew od świni, to mogłaby ona paść – relacjonował Andrzej Dejneka.
Po tym zajściu Anna Gołacka powiatowy lekarz weterynarii w Parczewie rozwiązała umowę z Arturem K. i zgłosiła sprawę do Izby Lekarsko–Weterynaryjnej. – Takie zachowanie jest niedopuszczalne, dlatego kroki służbowe musiały zostać podjęte – podkreśla Gołacka.
Izba Lekarsko-Weterynaryjna toczyła postępowanie dyscyplinarne wobec Artura K., które zakończyło się 3–miesięcznym zawieszeniem go w wykonywaniu zawodu. – Wróciłem już do wykonywania zawodu, prowadzę działalność gospodarczą w zakresie weterynarii– zaznacza lekarz.
Kolejna rozprawa odbędzie się w styczniu, wtedy zeznawać będą kolejni świadkowie.