Przebudowana przed kilkoma laty droga wojewódzka 812 na odcinku Biała Podlaska–Wisznice wymagała ponownego remontu. Prowadzi się go oszczędnie. A to może kosztować.
O sprawie poinformował nas pan Piotr, którego zbulwersowało, że na długości prawie 31 km trasy Biała Podlaska–Wisznice konieczne było wyremontowanie środka jezdni.
– Droga jest naprawiana przez tę samą firmę, która ją budowała. Remont odbywa się już za dodatkowe wynagrodzenie, bo okres gwarancji minął – podkreślił pan Piotr, związany z budownictwem drogowym.
Zygmunt Szydłowski, dyrektor do spraw technicznych i zarazem prokurent Przedsiębiorstwa Robót Drogowych SA, przyznaje, że wcześniejszą, poważną przebudowę drogi wykonywała m.in. jego firma.
– Fachowcy sięgnęli po pewien preparat przy klejeniu szwu pomiędzy połówkami jezdni. Wykonywali pasy farbą chlorokauczukową z rozpuszczalnikiem. Rozpuściło się to po pewnym czasie. Niestety, drogowcy uczą się też przez całe życie – mówi Szydłowski.
Zbigniew Rabczewski, kierownik Rejonu Dróg Wojewódzkich w Białej Podlaskiej, wyjaśnia, że z biegiem lat doszło do ścierania się pasów na jezdni.
– To uszkodzone oznakowanie musieliśmy teraz usunąć. Frezowaliśmy asfalt pod dużym ciśnieniem. Podczas tych prac naruszona została struktura nawierzchni, niekiedy nawet na szerokości 40–50 cm, gdzie były podwójne linie – tłumaczy kierownik Rabczewski.
Alarmujący w tej sprawie pan Piotr ma obawy, że wszystko trzeba będzie niedługo powtórzyć. – Po frezowaniu oznakowania poziomego ujawniły się szczeliny i ubytki w szwie jezdni. Są jednak uszczelniane niewłaściwą metodą – grysem i emulsją asfaltową. Ten sposób jest tani, ale po zimie wyjdą niedoróbki – przewiduje pan Piotr.
Rabczewski potwierdza, że zastosowana obecnie technologia do remontu środka drogi jest tańsza. – Zastosowanie drogiej masy zalewowej kosztuje nawet 60 zł za metr bieżący. Ale taką metodą można uszczelniać zaledwie 3–4-centymetrowe szczeliny. Tymczasem mamy do naprawy pas szerokości 40–50 cm. Stosowane teraz materiały kosztują około 5 zł za metr kw. – podkreśla kierownik. Dodaje, że koszt całego zadania wyniesie kilkadziesiąt tysięcy złotych.
Pan Piotr nie zgadza się z takimi oszczędnościami. Ostrzega, że śliska powierzchnia na szwie (emulsja) może być pośrednią przyczyną groźnych wypadków. – A z sypania grysu przy takich remontach rezygnują nawet wójtowie w mniejszych gminach, bo nie chcą po jednej zimie powracać do tego samego remontu – podkreśla nasz Czytelnik.