Frankowicze otrzymają zwrot spreadów, natomiast przewalutowanie kredytów walutowych będzie procesem dobrowolnym, rozłożonym w czasie – taka jest istota nowych propozycji, dotyczących posiadaczy walutowych kredytów mieszkaniowych, a przedstawionych przez prezesa NBP Adama Glapińskiego i przedstawicieli Kancelarii Prezydenta
Będzie to dobrowolność wymuszona, jak w wojsku – zwracał uwagę Glapiński, a sekretarz stanu w Kancelarii Prezydenta Maciej Łopiński dodał, że jeśli jednak proces przewalutowania kredytów będzie się przeciągał, prezydent złoży swój przygotowany projekt ustawy, przewidujący jednorazowe przewalutowanie.
Łopiński poinformował też, że pierwszym etapem uregulowania kwestii kredytów walutowych będzie zwrot kredytobiorcom tzw. spreadów (różnic między kursem kupna i sprzedaży waluty, na których banki mogą zarabiać, np. doliczając ją do kosztów obsługi kredytu denominowanego w obcej walucie), wyższych niż dopuszczalne.
– Zaczynamy (...) od spreadów, ale nie kończymy na tym. Banki będą miały czas, żeby na drodze ugodowej doprowadzić do przewalutowania – powiedział prezydencki minister.
Dodał, że projekt ustawy wnoszonej przez prezydenta do Sejmu przyniesie realne korzyści kredytobiorcom – nie tylko frankowiczom, ale wszystkim, którzy brali kredyty denominowane w obcych walutach. Zaznaczył jednocześnie, że projekt nie spowoduje krachu na rynku finansowym.
Zwracane będą spready pobierane w wysokości wyższej niż dopuszczalna. Za taką będzie uznana sytuacja, gdy np. bank naliczając spread ustalał kurs, różniący się więcej niż o 0,5 proc. od kursu kupna/sprzedaży waluty, określanego przez NBP. Spready będą zwracane od kredytu w wysokości maksymalnie 350 tys. zł na jedną osobę. Mają być zwracane nawet wtedy, gdy umowa kredytu wygasła, została wypowiedziana lub kredyt został spłacony.
Przemysław Bryksa z Kancelarii Prezydenta przedstawił symulację, ile może odzyskać kredytobiorca, który np. zaciągnął 1 sierpnia 2007 roku kredyt denominowany we w franku szwajcarskim z kapitałem 105 tysięcy franków.
– Wtedy kurs kupna NBP był na poziomie 2,27 zł za franka, założyliśmy kurs wypłaty na poziomie 2,15 zł, czyli bank zaliczył sobie 12 groszy spreadu. Po przeliczeniu spreadu wypłatowego oraz odsetek, które do dnia 1 sierpnia 2016 roku miałby zapłacić od tego bank oraz po przeliczeniu tego na walutę, otrzymalibyśmy kwotę 6693 franki w zaokrągleniu – mówił Bryksa. Dodał, że to kwota ok. 6,37 proc. kapitału kredytu w dniu zaciągnięcia.
Konsumenci będą mieli pół roku od wejścia w życie ustawy na złożenie wniosku w banku o wysokość naliczanego spreadu. Banki będą musiały im odpowiedzieć w ciągu 30 dni. Potem kredytobiorcy będą mieli rok na złożenie wniosku o zwrot spreadu. Dochody z tytułu odzyskanego spreadu byłyby zwolnione z podatku dochodowego.
W projekcie ustawy ocenia się, że koszty zwroty spreadów wyniosą 3,6–4,0 mld zł. Zdaniem prezesa NBP Adama Glapińskiego skala obciążeń banków z tego tytułu „aczkolwiek bardzo znacząca, nie powinna doprowadzić do ich zdestabilizowania”. Projekt ma niebawem trafić do Sejmu.
Nie będzie natomiast jednorazowego przewalutowania walutowych kredytów mieszkaniowych, czego domagali się frankowicze i co zakładały kolejne wersje prezydenckiego projektu ustawy frankowej. Glapiński zpewnił jednak, że „przewalutowanie kredytów walutowych powinno jednak nastąpić w rozsądnym czasie i będzie miało miejsce”.
Jak zaznaczył, otwarta formuła przewalutowania spowoduje, że klienci otrzymają od banków korzystne warunki, a sam proces będzie kontrolowany i stopniowy, i nie będzie w ten sposób zagrażał stabilności systemu finansowego.