Już nie tylko były starosta chełmski, ale i Waldemar Szyszko, który pracował nad projektem budowy biogazowni, przekonuje, że 45 mln zł przepadło z winy dwóch wójtów.
Były starosta chełmski twierdzi, że wójtowie zrobili to tak nieudolnie, że nie pozostawili żadnego pola manewru. A podobno była szansa, aby oferowane przez Szwajcarów pieniądze spożytkować na inne cele.
Wójt gminy Chełm Wiesław Kociuba po prostu wycofał się z projektu. Mimo to, kiedy rozmawiał z nami w styczniu wypowiadał się tak, jakby był wciąż stroną w całej sprawie ("Nic jeszcze nie jest stracone”, Dziennik Wschodni 27 stycznia 2011). Tymczasem informacja o jego rezygnacji dużo wcześniej trafiła do kierownictwa Władzy Wdrażającej Projekty Europejskie. Pismo w tej sprawie wysłał jeszcze 21 grudnia 2010 r. wójt Rejowca Fabrycznego.
Tadeusz Górski napisał wtedy też: "pod wielkim znakiem zapytania stoi również nasz udział w tym przedsięwzięciu. Gmina nie jest w stanie ponieść całości wszystkich kosztów związanych z opracowaniem wszelkiej dokumentacji projektu...” – Kiedy rozmawialiśmy nie wiedziałem, że wójt Górski poinformował WWPE o mojej rezygnacji – mówi teraz Kociuba. – To on był liderem projektu i zdałem się na niego. Gdyby wykazywał wolę kontynuowania współpracy z Szwajcarami, na pewno bym go nie opuścił.
Górski nadal utrzymuje, że nic nie jest stracone. Twierdzi, że rozmawia z WWPE i utrzymuje kontakt ze Szwajcarami. Jego zdaniem, są oni skłonni zgodzić się na ograniczenie projektu. Jeśli jednak przepadnie szansa na choćby jeden zakład, to największymi przegranymi będą rolnicy. Planowana inwestycja miała im zapewnić ciągłe kontraktacje i możliwość stosowania wymaganego przez UE płodozmianu.