Popadający od lat w ruinę barak daje schronienie kilkunastu rodzinom. Do niedawna mieli dziurawe okna, odpadające tynki i szambo na podwórku.
Monika Wojciszko ma czworo dzieci. Najmłodsze ma półtora roku, najstarsze 12 lat. - Jest naprawdę trudno - mówi pani Monika. - Muszę dbać o czystość dzieci i domu. Szambo jest pięćdziesiąt metrów stąd. Najgorzej jest w zimie, kiedy z samego rana w mróz trzeba iść po wyślizganej ścieżce, żeby opróżnić wiadro ze ściekami. Mając małe dzieci nieraz muszę kursować kilka razy.
Szalety stoją na zewnątrz, kilkanaście metrów od budynku. Ich stan jest opłakany. Dookoła smród i pełno much. - Dzieci nie mając placu zabaw, bawią się w pobliżu ubikacji - mówi Wojciszko. - Pisaliśmy o tym wszystkim do Urzędu Miasta. Anna Misiura, ówczesna zastępca dyrektora Wydziału Infrastruktury Komunalnej w imieniu władz odpisała, że miasto nie ma na razie pieniędzy na jakiekolwiek prace u nas.
Urząd zdaje się czekać na jakieś nieszczęście. - Ostatnio z sufitu spadł tynk - opowiada Mariusz Sobipan. - Dobrze, że w pokoju nikogo nie było. Wtedy na szczęście przyszli i zrobili. O dojeździe lepiej nie mówić. Droga po każdej ulewie wygląda jak rzeka. Nie da się ani przejść, ani przejechać.
Do remontu nadają się również stare okna, które w wyniku wielu lat użytkowania rozszczelniły się. Mieszkańcy apelowali w tej sprawie jeszcze za kadencji Krzysztofa Grabczuka. Prezydent osobiście oglądał budynek i nic w tej sprawie nie zrobił. Obecna pani prezydent również nie kwapi się z pomocą. - Kiedy wyjeżdżamy gdzieś z rodziną, okna musimy zabijać gwoździami - mówi Anna Wójciuk. - Trzeba być przy tym bardzo ostrożnym, bo mogą wypaść razem z futryną. Wymienić ich nie można, bo to budynek zabytkowy, więc potrzebne jest pozwolenie konserwatora zabytków. Obiecywali nam wiele razy złote góry i na tym się kończyło.
Przedsiębiorstwo Usług Mieszkaniowych tłumaczy się, że tylko administruje tym obiektem. - Zgłaszaliśmy wymianę stolarki do UM - mówi Stanisław Winiarski, kierownik działu mieszkaniowego. - Jednak w tym roku tylko w jednym baraku uda się to zrobić. Do jesieni tego roku chcemy poprawić drogę dojazdową do tych mieszkań. Tak by woda nie gromadziła się na ulicy.
- Zleciliśmy już opracowanie dokumentacji remontu dla tego budynku - tłumaczy Henryk Gołębiowski, dyrektor Wydziału Infrastruktury Komunalnej Urzędu Miasta. - Ma być gotowa do końca października tego roku. Wybrany został również wykonawca zlecenia. To duży krok do przodu, bo jak tylko uda się znaleźć pieniądze w budżecie, od razu będzie można przystąpić do prac.
Mieszkańcy mogą mówić o szczęściu. W sobotę wywracające się drzewo spadło na dach baraku. Urzędnicy szybko postanowili naprawić dach, a przy okazji obiecali naprawić ubikację.