Letniskowe kolonie zostały częściowo uwzględnione w planie zagospodarowania przestrzennego w rejonie Sumina i Wytyczna.
- Tym razem przyszła kolej na część letniskowej zabudowy w miejscowości Grabniak - mówi Dariusz Kozłowski z Urzędu Gminy. - Projekt planu został już zaopiniowany przez gminną komisję urbanistyczno-architektoniczną. Teraz musimy go uzgodnić z szeregiem służb i instytucji, które są nim zainteresowane. Jeśli nic nie stanie na przeszkodzie, plan może być gotowy już jesienią.
Pierwszym etapem porządkowania zabudowy letniskowej w gminie było przyjęcie planu zagospodarowania przestrzennego dla części Sumina i Wytyczna. Okazało się jednak, że samo przyjęcie planu nie rozwiązuje wszystkich problemów właścicieli letnisk.
Nie jest tajemnicą, że większość letniskowych działek w gminie zabudowano nielegalnie. Przez lata praktycznie nie było innej możliwości. Dlatego też, kto chciał urządzić sobie daczę nad jeziorem kupował od miejscowego gospodarza kawałek ziemi, grodził go i czym prędzej stawiał domek. Tymczasem w ewidencji gruntów jego działka nadal uchodziła za rolniczą.
- Przyjmując kolejne etapy planów zagospodarowania przestrzennego występujemy do starostwa, aby aktualizowało przeznaczenie działek - mówi Kozłowski. - Da to nam możliwość naliczenia podatku już nie rolnego, ale od posesji letniskowej. W ten sposób gmina wreszcie zacznie zarabiać na letnikach. Tempo tych aktualizacji będzie zależało od tego, ile starostwo na ten cel pozyska pieniędzy.
Przyjmując, że gdyby średni podatek od letniska wynosił 100 zł, to roczny dochód gminy tylko z tego tytułu grubo przekroczyłby 100 tys. zł. Jest zatem o co powalczyć. Tym bardziej że i sami właściciele daczy chętnie będą płacić, po warunkiem, że nadzór budowlany przestanie trzymać ich na celowniku.
- Będę płacić, ale też w zamian mam nadzieję, że gmina część ściągniętych z nas pieniędzy przeznaczy na przykład na budowę sieci kanalizacyjnych w obrębie zabudowy letniskowej - mówi pan Mieczysław ze Świdnika, właściciel jednej z najładniej zagospodarowanych działek w Grabniaku. - Liczę na to, że samorząd gminy potraktuje nas jak partnerów, a nie jak przysłowiową dojną krowę.