Zakaz używania komórek na lekcjach, kary za wulgarne odzywki i znęcanie się nad kolegami, wzywanie policji do szkoły. To nie są nowości prowadzone przez ministra edukacji Romana Giertycha, ale zasady, które od dawna obowiązują w chełmskich szkołach.
Takie samo podejście mają uczniowie. - W naszej szkole jeśli dojdzie do bójki albo innej podobnej sytuacji, to wiadomo, że winowajcy lądują u dyrektora mówi Piotr z ZSZ nr 5. - Jeżeli mają tłumaczyć się przed nim i rodzicami, to wiadomo, że na drugi raz będą uważać. Ale zdarzają się tacy, na których nie podziała nawet groźba usunięcia ze szkoły. I tu nawet minister nie pomoże.
Zdaniem uczniów, nowością nie jest ani zakaz używania komórek na lekcjach, ani wizyty policji w szkole. Co zmieni więc ministerialny program? - Moim zdaniem, wprowadza zasadniczą zmianę. Ułatwia relegowanie ucznia ze szkoły - mówi Gągała. - Teraz niby jest taka możliwość, ale praktycznie trudno to przeprowadzić. A taki straszak jest jednak potrzebny. Czasem dla dobra ucznia lepiej zmienić mu środowisko.
Ale już wizyty w szkole policji nie są nowością. Przynajmniej w niektórych szkołach. - Żartujemy trochę, że jesteśmy prekursorami programu "Zero tolerancji” - mówi Barbara Baluk, dyrektor Zespołu Szkół Technicznych. - Jeszcze dwa lata temu w naszej szkole mieliśmy duży problem z przemocą, wandalizmem. Zdarzały się nawet przypadki dilerki. Odrzuciliśmy fałszywy wstyd i źle pojętą dbałość o dobre imię szkoły. Jeśli jest potrzeba, wzywamy policję. Jeśli sprawę da się załatwić w murach szkoły, robimy to. Np. jeśli uczeń coś zbroi, musi to odpracować. Wszystko dzieje się za wiedzą rodziców. Ale sam uczeń proponuje wymiar kary.
Jak mówi Baluk, konsekwentne przestrzeganie tych zasad przynosi efekty. W przeprowadzanych w szkole co pół roku ankietach uczniowie deklarują, że w szkole jest bezpieczniej i... czyściej. •