Najpierw trzeba zapamiętać drzewo genealogiczne i koligacje rodzinne Rotschildów, później zmagać się z bohaterką tej opowieści. Zmagać się, żeby tę główną postać zrozumieć.
Czytamy więc o życiu rodziny ludzi niegdyś najbogatszych w Europie, których majątek zaczął budować protoplasta rodu, we frankfurckim gettcie w XVIII wieku. Mayer Amschel zastrzegł, że w przyszłości sprawami finansowymi rodziny mogli zajmować się tylko męscy potomkowie. To, a być może i fakt, że zawierali małżeństwa w kręgu rodzinnym przyczyniło się z czasem do obniżenia pozycji Rothschildów. Nie mniej jednak i tak byli bardzo bogaci.
W takiej rodzinie, hermetycznej, nieufnej, rządzącej się własnymi prawami, przyszła na świat bohaterka książki Pannonica Rothschild. Oczywiście autorka przekonuje nas - choć może nawet nie musi - że pieniądze szczęścia nie dają. Pannonicę wychowywały niańki, rodzice jej nie przytulali, choć zapewne na swój sposób kochali. I choć zmieniał się czas towarzyskich układów, to jednak Żydzi - także Rothschildowie - często spotykali się z ostracyzmem mimo swojej fortuny.
Pannonica nie była więc szczęśliwa mimo majątku, przystojnego męża barona Julesa de Koenigswartera i pięciorga dzieci. Ale przecież nie można zaprzeczyć, że to pieniądze pozwoliły jej później wieść takie życie, jakie sobie wybrała, a które stało się przedmiotem plotek, zgorszenia, a wreszcie tematem tej książki.
Wszystko zmieniło się, gdy usłyszała „Black, Brown and Beige” - symfonię jazzową Duke’a Ellingtona, a krótko po tym „Round Midnight” Theloniousa Monka. Zostawia męża, dzieci i wyrusza do Nowego Jorku w poszukiwaniu Monka. Zaczyna się życie, którego może nie jesteśmy w stanie zrozumieć.
Związek z czarnoskórym, żonatym Theloniousem w epoce apogeum rasizmu, z innymi muzykami jazzowymi, alkohol, narkotyki, wybryki w kolejnych hotelach, nagła śmierć „Birda” w jej pokoju, jej mecenat nad jazzowymi artystami. Czasem to irytujące, ale podobnie jak autorka chcemy się dowiedzieć dlaczego wybrała takie życie. Kochała jazz? Tak, ale przede wszystkim Monka, z którym została do końca jego życia mimo, że uzależniony od narkotyków już nawet nie był w stanie grać.
„Zaczęłam się znów zastanawiać nad relacjami między Nicą a Monkami. Czy wykorzystywali ją, czy to ona pozwalała się wykorzystywać? W kryzysowym momencie okazało się, że był to jednostronny związek…”. Chce się powiedzieć „a nie mówiłam?”. Ale przeczytać warto.
Hannah Rothschild, „Baronowa jazzu”
Przełożyła: Dobromiła Jankowska
Wydawnictwo Czarne