12 lat temu Jakub Tomczak został skazany w Anglii na podwójne dożywocie za brutalny gwałt. Mężczyzna kilka dni temu wyszedł na wolność. Sprawa wciąż budzi wiele wątpliwości. Czy Tomczak jest pozbawionym skrupułów gwałcicielem, a może ofiarą sądowej pomyłki?
12 lat temu w Polsce i w Anglii głośno było o sprawie Jakuba Tomczaka, polskiego studenta pracującego w angielskim Exeter, skazanego na podwójne dożywocie za brutalny gwałt.
Część osób nie miała wątpliwości, że Tomczak jest ofiarą sądowej pomyłki. Kontrowersje wynikały m.in. z wątpliwości, co do angielskich i polskich procedur prawnych i dowodów winy Tomczaka, które pojawiały się w trakcie i po procesie.
Mężczyzna nigdy nie przyznał się do zgwałcenia ani do pobicia 48-letniej mieszkanki Exeter, Jane Hamilton. Jednak zdecydowana większość przysięgłych nie miała wątpliwości, co do winy Polaka.
Tragedia, która wydarzyła się 22 lipca 2006 roku, na zawsze zmieniła życie nie tylko ofiary i skazanego Polaka, który w zeszłym tygodniu wyszedł z więzienia po 12 latach.
– Swoimi czynami skrzywdził wszystkich. Ale któregoś dnia będzie się musiał przyznać. Mam nadzieję – mówi Jim Hamilton, brat ofiary.
Jane po zdarzeniu przez cztery lata leżała w szpitalu. - Mój ojciec zmodyfikował jej dom tak, żeby mogła do niego wrócić, funkcjonować w nim na wózku inwalidzkim. Żeby mogła żyć normalnie, mimo swojej niepełnosprawności. Nie wróciła, zmarła po czterech latach od ataku – mówi Jim.
Tamtej nocy, Jane Hamilton wracała z przyjaciółmi z dyskoteki. W tym czasie 24-letni Jakub Tomczak bawił się z siostrą i znajomymi w pubach Exeter. - To była pierwsza noc, po pierwszej wypłacie. Wypiliśmy po drinku i ruszyliśmy do domu – mówi Tomczak.
Kamery monitoringu na ulicach Exeter uchwyciły moment, w którym Tomczak odłącza się od grupy, z którą spędził wieczór. Od tamtej chwili życie 24-letniego studenta zmieniło się bezpowrotnie. - Poszedłem na chwilę po papierosy do hotelu. Dlatego odłączyłem się od grupy. Wróciłem do domu. Siostra jeszcze się nie zdążyła położyć spać – przywołuje Tomczak.
Następnego dnia znaleziono nagą i krwawiącą Jane Hamiton leżącą pod furgonetka. Horror, który przeżyła Jane Hamilton wstrząsnął mieszkańcami Exeter. - Pojechaliśmy do szpitala. Była w śpiączce przez pięć tygodni. Obudziła się, ale była sparaliżowana od klatki piersiowej w dół – mówi Jim i dodaje: - Pewnego dnia weszliśmy do niej z ojcem i zauważyliśmy, że z łóżka zwisa noga Jane. Delikatnie ją uniosłem, żeby ją ułożyć. Nagle Jane kopnęła mnie prosto w twarz. Zdaliśmy sobie sprawę, że ona wciąż przeżywa ten napad i tak reagowała na mężczyzn, którzy się do niej zbliżali. Przez kilka tygodni nie było z nią praktycznie kontaktu.
W 2008 roku Jakub Tomczak został skazany przez sąd w Exeter na podwójne dożywocie. W tym samym roku Anglia odesłała skazańca do Polski, gdzie sąd w Poznaniu orzekł, że polski student odbędzie taką samą karę, ale w kraju.
Trzy lata później polski Sąd Najwyższy – po nowelizacji kodeksu karnego – wznowił sprawę Tomczaka. Wtedy poznański Sad Apelacyjny - nie badając sprawy od nowa - dostosował wyrok do polskiego prawa i zredukował karę do 12 lat więzienia. - To jest rzecz, z którą będziemy musieli żyć do końca życia. Nie mieliśmy najmniejszych wątpliwości, że to musi być pomyłka. Jeszcze wtedy naiwnie wydawało się nam, że pomyłkę można wyjaśnić – mówi Lidia Tomczak, matka Tomczaka.
Rodzice Jakuba Tomczaka od początku sprawy walczą o syna.
Jedną z osób, która próbuje rozwikłać sprawę Tomczaka jest Mieczysław Kopacz, były żołnierz jednostki specjalnej Grom, osobisty ochroniarz polityków i biznesowych VIP-ów, ekspert do spraw bezpieczeństwa. Poświęcił badaniu tego, co wydarzyło się wtedy w Exeter ponad 10 lat.
– Zarówno w Polsce, jak i w Anglii korzystałem z usług prawników, detektywów, ekspertów. Im bardziej wgłębiałem się w materiały, to wątpliwości było więcej – mówi Kopacz.
Wątpliwości, o których mówi Mieczysław Kopacz, dotyczą przede wszystkim głównego dowodu, czyli zgodności profilu DNA, na podstawie, którego angielski sąd uznał, że Tomczak jest winny zarzucanego mu czynu.
Podczas procesu oskarżyciele i obrona przedstawiali odmienne ekspertyzy: Anglicy uznali, że profil DNA oskarżonego pasuje do śladów DNA znalezionych w miejscu intymnym ofiary. Z kolei polscy biegli sądowi powołani przez rodzinę Tomczaka – jak profesor Ryszard Pawłowski, jeden z największych ekspertów od badań DNA w Polsce, zaczęli wątpić, w jakość przeprowadzonych badań.
– Kobieta była bardzo pobita, łącznie ze złamaniem kości czaszki. Pobrano szereg śladów, w żadnym z nich nie było DNA napastnika, a tylko i wyłącznie materiał pochodzący od ofiary. Dlaczego nie ma śladów napastnika na ciele ofiary? Dlaczego nie ma śladów DNA za paznokciami ofiary? – pyta prof. Pawłowski.
– Gdybym to zrobił, nigdy z własnej woli nie zgłosiłbym się na policję, wiedząc, że idę tam oddać DNA. Jakbym wiedział to, co wiem teraz, to pewnie nie poszedłbym na policję – mówi Tomczak.
Kolejnym dowodem przeciwko Polakowi miały być nagrania z monitoringu w Exeter. Według angielskiego biegłego, mężczyzna, który mija Jane, a potem wraca z jej torebką to był właśnie Tomczak. Zdaniem polskich ekspertów to zupełnie inna osoba.
Czy Jane rozpoznała Tomczaka, jako sprawcę? – Nie. Pytaliśmy się jej o to, licząc, że coś sobie przypomni. Ale nigdy nam tego nie powiedziała – przyznaje Jim.
Czy rodzina, albo przyjaciele na widzeniach w więzieniu zadawali Tomczakowi pytanie o gwałt? - Raz tylko padło takie pytanie. Jeszcze w czasie aresztowania. Mama zapytała, czy to zrobiłem. I to był jeden jedyny raz – mówi Tomczak.
Tajemnica, jaka owiewa to, co wydarzyło się dokładnie tamtej nocy w Exter oraz wątpliwości, które się pojawiały w trakcie procesu sprawiły, że każdy, kto jest związany z tą sprawa, wierzy dziś w swoją prawdę. I będzie dopóki nie znajdzie się ktoś, kto przyzna: „to ja zgwałciłem i okaleczyłem Jane Hamilton“.
– Gdyby dziś Tomczak się przyznał, moglibyśmy powiedzieć, że ta sprawa jest w pewien sposób zamknięta. Ale myślę, że on się do tego nigdy nie przyzna, bo nie jest na tyle mężczyzną, żeby to zrobić – uważa brat ofiary.