- PiS wciąga wiernych w grę polityczną - denerwują się wierni z Rzeszowa. Za plecami Dominikanów zaprosił do ich kościoła biskupa, żeby odprawił mszę w intencji ofiar katastrofy smoleńskiej ze swojej partii.
Tydzień temu "dziesiątkę" u Dominikanów odprawił... biskup Górny. W kościele pojawił się tłum panów w czarnych płaszczach (m.in. w-ce marszałek Sejmu, Marek Kuchciński), a tuż przed mszą przeor wyjaśnił, że będzie ona odprawiania w intencji ofiar katastrofy smoleńskiej i została zamówiona przez PiS.
Atmosfera była ciężka, najwyraźniej biskup średnio odnajdywał się w dominikańskiej konwencji, ale przetrwaliśmy.
Ostatnio poznaliśmy kulisy całego wydarzenia. PiS chciał zamówić u Dominikanów mszę w intencji ofiar katastrofy ze swojej partii. Dominikanie odmówili odprawiania mszy tylko za niektórych. Obrażony PiS poprosił więc biskupa, żeby zrobił to własnoręcznie, ale... w ich kościele. Oczywiście dopiął swego.
Nie rozumiem, jak takie sytuacje w ogóle mogą mieć miejsce. Partia dyktuje biskupowi gdzie i za kogo ma odprawiać mszę? Partia "udowadnia" Dominikanom, że to ona będzie decydować co dzieje się w ich kościele? Wszystko to wyglądało właśnie tak, jakby ktoś chciał komuś coś udowodnić. Szkoda, że kosztem wiernych, którzy wyszli z mszy zniesmaczeni, a teraz już są pewni że stali się elementem gry politycznej.